Zbigniew Ziobro zareagował na wyrok poznańskiego sądu, który w poniedziałek uniewinnił Marka M. Mężczyzna oskarżony był o nawoływanie do zabójstwa abp. Marka Jędraszewskiego. Zdaniem ministra sprawiedliwości, decyzja sądu „wykracza poza te wszelkie standardy i czyni pewne zło dla obrazu polskiego sądownictwa”.
W piątek sąd rejonowy w Poznaniu wydał wyrok uniewinniający Marka M., na którym ciążyły zarzuty podżegania do zabójstwa abp. Jędraszewskiego. Zajście miało miejsce w 2019 roku. Wówczas, podczas gejowskiej imprezy, Marek M. wystąpił z dmuchaną lalką, która na głowie miała doczepione zdjęcie arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Prokuratura ustaliła, że gdy w odtwarzanej piosence padły słowa „zabiłam go”, oskarżony zainscenizował podcięcie nożem gardła duchownego, używając przy tym również sztucznej krwi.
Marek M. nie przyznał się do winy i przekonywał, że swoim zachowaniem chciał jedynie zwrócić uwagę na wcześniejszą wypowiedź duchownego, który społeczność LGBT nazwał „tęczową zarazą”.
W piątek odbyło się spotkanie ministra sprawiedliwości z dziennikarzami, które dotyczyło wyroku sądu w sprawie Marka M. Zbigniew Ziobro oznajmił, że jest to „żenująca i kompromitująca decyzja”.
„Ten nasycony nienawiścią, odrażający czyn, mający w sobie cechy nawoływania do popełnienia przestępstwa człowieka, w sposób oczywisty podlega odpowiedzialności karnej wedle obowiązujących norm prawa karnego w Polsce” – mówił minister.
Ziobro uznał, że czyn ten „kwestionował istotę człowieczeństwa” i ma charakter nawoływania do nienawiści na tle wyznaniowym.
„A jednak sąd zamiast zapaść się ze wstydu po takim wyroku, najwyraźniej jest z siebie zadowolony, twierdząc, że takie zachowanie uchodzi w świetle prawa. To jest aprobowanie narastania zjawiska nienawiści, agresji w życiu publicznym, które mogą się skończyć już dosłownym zabójstwem i zamordowaniem człowieka” – powiedział polityk.
„Byłoby to równie ohydne, gdyby to był rabin, prawosławny kapłan, gdyby to był każdy człowiek bez wyjątku. To jest zachowanie, które nie da się bronić, a jednak sąd wystąpił w roli organu, który całkowicie, lekceważąc obowiązujący w Polsce system wartości chroniony przez polskie prawo karne uznaje, że takie zachowania nie naruszają zasad określonych w prawie karnym i odmówił ochrony tej konkretnej osobie, w tym wypadku osobie księdza arcybiskupa” – stwierdził.
Minister odniósł się także do samego Marka M., którego nazwał „zdemoralizowanym typem, który dopuszczał się skrajnie skandalicznego, oburzającego moralnie i odrażającego zachowania, stanowiącego zachętę do czynów dalej idących”.
Sędzia Agata Trzcińska argumentowała wyrok tym, że „sąd w postępowaniu karnym nie może, co do zasady, pełnić funkcji recenzenta, a tym bardziej cenzora sztuki”.