Najnowsze wiadomości ze świata

Wyszło na jaw, że biskup, który padł ofiarą rabunku, też jest złodziejem

O nowojorskim protestanckim biskupie Lamorze Whiteheadzie zrobiło się bardzo głośno, kiedy padł ofiarą napadu w trakcie nabożeństwa. Teraz okazuje się, że znany z zamiłowania do luksusu duchowny sam był oskarżany o defraudacje i kradzieże.

Whitehead, biskup kościoła Leaders of Tommorow, jest bardzo zamożnym człowiekiem i nie ma w zwyczaju tego ukrywać. Na co dzień jeździ Rolls-Roycem i nosi garnitury za kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Uwielbia też biżuterię, zwłaszcza złote krucyfiksy zdobione kamieniami szlachetnymi. Swoim majątkiem chwali się także na swoim koncie na Instagramie, które obserwuje 1,6 miliona osób.

O nowojorskim biskupie zrobiło się głośno w niedzielę. Odprawiał wtedy nabożeństwo w świątyni w Canarsie. Podczas transmitowanego na żywo w mediach społecznościowych nabożeństwa do świątyni weszło trzech zamaskowanych, uzbrojonych mężczyzn. Następnie zabrali mu i jego żonie biżuterię. Sam biskup twierdził, że była warta ok. miliona dolarów – tylko jego Rolex kosztował aż 75 tysięcy.

Teraz wyszło na jaw, że biskup być może nie zdobył swojego majątku w sposób zgodny z prawem. Dziennik New York Post dowiedział się, że w zeszłym roku został oskarżony o wyłudzenie i defraudację 90 tysięcy dolarów. Jego ofiarą miała paść 56-letnia Pauline Anderson.

Według pozwu Anderson chciała kupić sobie dom, ale z powodu niskiej zdolności kredytowej bank odmówił udzielenia jej kredytu. Wtedy jej syn poznał ją z Whiteheadem, a biskup zaproponował, że jej pomoże. Powiedział jej, żeby wybrała z banku 90 tysięcy dolarów – całe jej oszczędności – i przekazała jemu, a on kupi jej za to dom. Kobieta miała wątpliwości, ale przekonało ją to, że jest pastorem i to, że wcześniej pomógł jej synowi w zdobyciu domu. Pastor obiecał także, że będzie jej wypłacał 100 dolarów miesięcznie na koszty życia.

Kobieta twierdzi, że wypłacił je jej tylko raz. Kiedy pytała o pieniądze w następnych miesiącach twierdził, że zajmuje się kampanią wyborczą do rady dzielnicy i nie ma na to czasu. Bezskutecznie też czekała, aż kupi jej dom. W końcu Whitehead przez pomyłkę wysłał maila do jej syna – i tak dowiedziała się, że użył jej życiowych oszczędności do zapłacenia zaliczki za luksusową posiadłość dla siebie. Ta transakcja nie doszła do skutku, ale niedługo potem kupił budynek mieszkalny w Connecticut, za 4,5 miliona dolarów.

Biskup miał jej powiedzieć, że zainwestował jej pieniądze w swoją firmę. Miał jej także powiedzieć, że nie ma żadnych prawnych zobowiązań do tego, żeby oddać jej te pieniądze, ale obiecał, że zrobi to w nieokreślonej przyszłości. W końcu kobieta zdecydowała się podać go do sądu. Teraz żąda od niego miliona dolarów odszkodowania. Whitehead ani jego prawnicy na razie nie złożyli w sądzie żadnych dokumentów i odmawiają komentarzy, sprawa nadal czeka na rozpatrzenie.

To nie był pierwszy taki przypadek w karierze biskupa, który chwali się swoją przyjaźnią z lewicowym burmistrzem Nowego Jorku. W 2006 roku został zatrzymany przez policję i usłyszał 10 zarzutów kradzieży tożsamości. Policja twierdziła, że podszywał się pod innych ludzi i brał w ich imieniu kredyty. Łącznie miał ukraść w ten sposób ok. 2 milionów dolarów. W jego luksusowym domu policjanci znaleźli też skradziony pistolet. Spędził za to pięć lat w więzieniu, swój kościół założył po wyjściu na wolność.

Źródło: Stefczyk.info na podst. NYPost Autor: WM
Fot.

Polecane artykuły

0 0

Andrew Tate stanie przed sądem

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij