O nowojorskim protestanckim biskupie Lamorze Whiteheadzie zrobiło się bardzo głośno, kiedy padł ofiarą napadu w trakcie nabożeństwa. Teraz okazuje się, że znany z zamiłowania do luksusu duchowny sam był oskarżany o defraudacje i kradzieże.
Whitehead, biskup kościoła Leaders of Tommorow, jest bardzo zamożnym człowiekiem i nie ma w zwyczaju tego ukrywać. Na co dzień jeździ Rolls-Roycem i nosi garnitury za kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Uwielbia też biżuterię, zwłaszcza złote krucyfiksy zdobione kamieniami szlachetnymi. Swoim majątkiem chwali się także na swoim koncie na Instagramie, które obserwuje 1,6 miliona osób.
Bishop Lamor Whitehead says he's taking over the city 🤦🏾♂️
Anybody remember how things began to unfold when that Bishop from ATL got robbed for his jewels by those boys? Here we go again.
What you do in the dark…#BishopWhitehead #BishopChallenge #ChurchFlow#Brooklyn pic.twitter.com/lvUG1W3FzD
— Shac Cooper (@ShacCooper) July 26, 2022
O nowojorskim biskupie zrobiło się głośno w niedzielę. Odprawiał wtedy nabożeństwo w świątyni w Canarsie. Podczas transmitowanego na żywo w mediach społecznościowych nabożeństwa do świątyni weszło trzech zamaskowanych, uzbrojonych mężczyzn. Następnie zabrali mu i jego żonie biżuterię. Sam biskup twierdził, że była warta ok. miliona dolarów – tylko jego Rolex kosztował aż 75 tysięcy.
Brooklyn Pastor Bishop Lamor M Whitehead was robbed on livestream during church service. He also spoke at Biz Markie and Black Rob’s Funeral. pic.twitter.com/PCN6oRaVHU
— Swigga Geovanni (@SwiggaGeovanni) July 25, 2022
Teraz wyszło na jaw, że biskup być może nie zdobył swojego majątku w sposób zgodny z prawem. Dziennik New York Post dowiedział się, że w zeszłym roku został oskarżony o wyłudzenie i defraudację 90 tysięcy dolarów. Jego ofiarą miała paść 56-letnia Pauline Anderson.
Według pozwu Anderson chciała kupić sobie dom, ale z powodu niskiej zdolności kredytowej bank odmówił udzielenia jej kredytu. Wtedy jej syn poznał ją z Whiteheadem, a biskup zaproponował, że jej pomoże. Powiedział jej, żeby wybrała z banku 90 tysięcy dolarów – całe jej oszczędności – i przekazała jemu, a on kupi jej za to dom. Kobieta miała wątpliwości, ale przekonało ją to, że jest pastorem i to, że wcześniej pomógł jej synowi w zdobyciu domu. Pastor obiecał także, że będzie jej wypłacał 100 dolarów miesięcznie na koszty życia.
Kobieta twierdzi, że wypłacił je jej tylko raz. Kiedy pytała o pieniądze w następnych miesiącach twierdził, że zajmuje się kampanią wyborczą do rady dzielnicy i nie ma na to czasu. Bezskutecznie też czekała, aż kupi jej dom. W końcu Whitehead przez pomyłkę wysłał maila do jej syna – i tak dowiedziała się, że użył jej życiowych oszczędności do zapłacenia zaliczki za luksusową posiadłość dla siebie. Ta transakcja nie doszła do skutku, ale niedługo potem kupił budynek mieszkalny w Connecticut, za 4,5 miliona dolarów.
Biskup miał jej powiedzieć, że zainwestował jej pieniądze w swoją firmę. Miał jej także powiedzieć, że nie ma żadnych prawnych zobowiązań do tego, żeby oddać jej te pieniądze, ale obiecał, że zrobi to w nieokreślonej przyszłości. W końcu kobieta zdecydowała się podać go do sądu. Teraz żąda od niego miliona dolarów odszkodowania. Whitehead ani jego prawnicy na razie nie złożyli w sądzie żadnych dokumentów i odmawiają komentarzy, sprawa nadal czeka na rozpatrzenie.
To nie był pierwszy taki przypadek w karierze biskupa, który chwali się swoją przyjaźnią z lewicowym burmistrzem Nowego Jorku. W 2006 roku został zatrzymany przez policję i usłyszał 10 zarzutów kradzieży tożsamości. Policja twierdziła, że podszywał się pod innych ludzi i brał w ich imieniu kredyty. Łącznie miał ukraść w ten sposób ok. 2 milionów dolarów. W jego luksusowym domu policjanci znaleźli też skradziony pistolet. Spędził za to pięć lat w więzieniu, swój kościół założył po wyjściu na wolność.