Publicystyka

Ten cios najlepiej podsumowuje wynik Koalicji Obywatelskiej. Grzegorz Schetyna przegrywa we Wrocławiu

Informacje związane z najnowszymi danymi dotyczącymi wyniku wyborów parlamentarnych spływają praktycznie co chwila, a każdym następnym ogłoszeniem PKW jesteśmy coraz bliżej poznania ostatecznego rezultatu i rozkładu sił w polskim parlamencie. Nie są to jednak wieści szczególnie radosne dla Koalicji Obywatelskiej, która nie tylko musi się pogodzić ze zdecydowaną porażką opozycji w batalii z Prawem i Sprawiedliwością, ale także kilkoma innymi, upokarzającymi dla tego ugrupowania faktami. Jak m.in. porażka lidera KO Grzegorza Schetyny w jego własnym okręgu.

Roku 2019 z pewnością przewodniczący PO nie będzie za miło wspominał. Choć teoretycznie zaczęło się dla niego nieźle, kiedy udało mu się na chwilę doprowadzić do zjednoczenia bloku totalnej opozycji, powołując do życia Koalicję Europejską z PO, Nowoczesną, PSL, SLD i Zielonymi, a także reprezentacją byłych szefów rządu czy ministrów jak Leszek Miller, Jerzy Buzek, Włodzimierz Cimoszewicz czy Radosław Sikorski. Jednak nawet to nie wystarczyło do pokonania Prawa i Sprawiedliwości w majowych wyborach do PE. Od tego czasu rozpoczęła się fatalna seria dla Grzegorza Schetyny, a w konsekwencji dla całego bloku opozycji.

Szef PO poniósł totalną klęskę w utrzymaniu sojuszu na czas wyborów parlamentarnych. Wpierw z KE wystąpiło PSL, które nie mogło się pogodzić z coraz bardziej lewicowym wizerunkiem bloku anty-PiSowskiego, który jawił się jako ugrupowanie antyklerykalne, promujące ideologię gender oraz LGBT. Potem sojusz opuściło SLD, które nie chciało przystać na fatalne warunki, jakie zaproponował im Schetyna. Koniec końców przewodniczący PO powrócił do formuły Koalicji Obywatelskiej z Nowoczesną oraz Inicjatywą Polską Barbary Nowackiej, do której dołączyli jedynie Zieloni. Jednak nie tylko sprawa sojuszy z innymi partiami, ale także kwestia obsady personalnej Koalicji, która bardziej od prezentacji swojego programu skupiła się uderzaniu w rząd Mateusza Morawieckiego i której brakowało wyrazistych i charakterystycznych postaci – nie licząc oczywiście Klaudii Jachiry, jednak w przypadku której rozpoznawalność okazała się bardziej szkodząca cechą, a niżeli wspomagającą KO w walce o dobry wynik.

Vlogerka wyrządziła poważne szkody wizerunkowe KO, na które Grzegorz Schetyna nie potrafił odpowiednio zareagować, a być może, kolokwialnie mówiąc. najzwyczajniej w świecie olał jej zachowanie, uznając że żarty o katastrofie smoleńskiej i grze “jaka to kończyna” nie oburzą, ani nie zażenują opinii publicznej. Jakby tego było mało to największej opozycyjnej partii drugiego sierpowego wymierzył Lech Wałęsa. Racja – były prezydent w ostatnich latach jest bardzo nieprzewidywalny i niezmiernie ciężko ocenić, jak dawny lider Solidarności się zachowa, co powie, co udostępni w mediach społecznościowych. Tyle że wydaje się, iż władzom PO, ze Schetyną na czele, zabrakło właśnie tych wątpliwości, gdy zapraszali Wałęsę na swoją ostatnią konwencję. Jego haniebne słowa na temat śp. Kornela Morawieckiego oburzyły niemalże całą Polskę, kiedy mówił o założycielu Solidarności Walczącej jako o zdrajcy podczas gdy niemalże wszyscy działacze KO nagrodzili je brawami. W tym sam Schetyna, który w czasach PRL walczył we Wrocławiu u boku zmarłego niedawno marszałka seniora. Nie wspominając już o całym przedstawieniu pt. “kogo poprze Wałęsa”, doprowadzając do skrajnej i dosyć paradoksalnej sytuacji, kiedy w zasadzie żadna partia wręcz nie chce, aby były prezydent ich wspierał (a przynajmniej mówiąc o tym głośno). Zwykle takie poparcie jest powodem do dumy dla danego ugrupowania, jednak w tym wypadku było inaczej.

Rozbity obóz opozycji na trzy części, brak realnego i rzetelnego programu poza dosyć niemrawo wspominaną “szóstką Schetyny”, który bardziej opierał się na zasadzie “odsunąć PiS od władzy, a potem zobaczymy co dalej”, kryzys wizerunkowy, problemy kadrowe gdzie ogłoszona jako kandydatka opozycji na premiera Małgorzata Kidawa-Błońska nie cieszy się nawet w połowie taką rozpoznawalnością jak pewna vlogerka, która publicznie “żartuje” sobie z ofiar tragedii smoleńskiej oraz uczuć religijnych. Wszystkie te czynniki i wiele innych niewspomnianych w tym tekście przełożyły się na ostateczny wynik wyborczy KO. Wynik, który pomimo złączenia się z kilkoma ugrupowaniami, jest gorszy tego, jaki osiągnęła PO 4 lata temu, kiedy ustępująca ekipa rządząca przeżywała poważny kryzys wizerunkowy wywołany przez sprawę podsłuchów czołowych polityków tej partii w “Sowie i przyjaciołach”, mnożącymi się aferami i obrazem uciekającego lidera frakcji politycznej do Brukseli.

KO nie jest w stanie skutecznie zbliżyć się do PiS, które ponownie, jak cztery lata temu, zyskuje samodzielne rządy. Partia Schetyny osiąga lepsze wyniki jedynie w dwóch województwach – pomorskim i lubuskim.  Nawet indywidualne starcia poszczególnych kandydatów mogą być frustrujące dla opozycyjnego ugrupowania. Np. w Gdańsku, mieście gdzie PO miało zawsze wyraźną przewagę nad ugrupowaniem Kaczyńskiego, najwięcej głosów otrzymał, zgodnie z obecnymi wynikami, Kacper Płażyński, który zdecydowanie deklasuje rywali. A tuż za nim na drugim miejscu plasuje się Jarosław Sellin. “Jedynka” KO w tym okręgu, czyli Sławomir Neumann, zajmuje dopiero trzecią pozycję. Choć zapewne wpływ na taki stan rzeczy zapewne miała afera nagraniowa z jego udziałem, kiedy polityk wyzywał mieszkańców Tczewa od “po***ów”. Zresztą ci nie pozostali dłużni jego partii, gdyż wybory w tym okręgu wygrywa PiS.

Jednak rzeczą, która chyba ostatecznie dobija Koalicję Obywatelską i pokazuje, jak bardzo te wybory zostały przegrane przez to ugrupowanie, pokazuje sytuacja z Wrocławia. A tam pochodzący z tego okręgu lider całej opozycji ponosi klęskę z politykiem Prawa i Sprawiedliwości. Nie jest to jednak ani prezes tej partii, ani osoba sprawująca funkcję szefa polskiego rządu, a jedynie Mirosława Stachowiak-Różecka. Była kandydatka na urząd prezydenta Wrocławia swój drugi w karierze politycznej mandat poselski uzyskała, pokonując Schetynę zarówno w całym okręgu, jak i samym Wrocławiu. 87 289 głosów działaczki partii rządzącej, podczas gdy najważniejszy polityk opozycji zyskał jedynie 64 097 głosów zgodnie z danymi PKW uzyskanymi na podstawie wyników w 698 na 731 obwodowych komisji wyborczych w okręgu wrocławskim. To prawdziwy cios zarówno dla Schetyny, jak i prowadzonej przez niego czy to Koalicji Obywatelskiej czy też samego bloku totalnej opozycji.

Źródło: Do Rzeczy/ WP Autor: JD
Fot.

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij