Profesor Ewa Budzyńska spotkała się z falą krytyki ze strony środowisk LGBT i lewicy z powodu przytoczenia klasycznej definicji rodziny. Teraz odchodzi z pracy na znak protestu.
Profesor socjologii Ewa Budzyńska od niemal trzech dekad pracuje na Uniwersytecie Śląskim. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia podczas jednego z wykładów powiedziała, że według klasycznej definicji rodzina składa się z „męża, żony, ojca, matki, dzieci, krewnych i powinowatych”. Nazwała również płód w łonie matki „dzieckiem”.
Słowa profesor nie spodobały się lewicującym studentom UŚ. Szybko napisali więc wniosek do rzecznika dyscyplinarnego UŚ o jej ukaranie, zarzucając profesor homofobię i nietolerancję. Rzecznik Wojciech Popiołek zgodził się z ich opinią i skierował do komisji dyscyplinarnej wniosek o jej ukaranie. Stwierdził, że profesor Budzyńska „formułowała wypowiedzi w oparciu o własny, narzucony studentom, światopogląd o charakterze wartościującym, stanowiące przejaw braku tolerancji wobec grup społecznych i ludzi o odmiennym światopoglądzie, nacechowane wobec nich co najmniej niechęcią, w szczególności wypowiedzi homofobiczne, wyrażające dyskryminację wyznaniową, krytyczne wobec wyborów życiowych kobiet dotyczących m.in. przerywania ciąży”.
W obronie profesor wystąpił m.in. wicepremier Jarosław Gowin. Zapowiedział, że wkrótce przedstawi projekt ustawy chroniący wolność słowa na uczelniach.
W sprawie Pani Prof. Ewy Budzyńskiej jestem od samego początku w kontakcie z władzami Uniwersytetu Śląskiego. Na początku tygodnia przedstawię projekt ustawy chroniącej wolność słowa i badań na polskich uczelniach. Nie pozwolimy środowiskom skrajnie zideologizowanym na cenzurę.
— Jarosław Gowin (@Jaroslaw_Gowin) January 18, 2020
Profesor Budzyńska nie ma jednak zamiaru czekać na tą ustawę ani na zaplanowane na koniec stycznia posiedzenie komisji dyscyplinarnej. Na znak protestu złożyła już wypowiedzenie z pracy i odejdzie z uczelni 23 lutego. „Zrezygnowałam w geście protestu, nie może powrócić cenzurowanie zajęć, ograniczanie wolności prowadzenia badań czy interpretacji” – powiedziała w telewizji Polsat – „Ja mam prawo do krytycznego omawiania. Tu interpretuję sytuację jako formę nacisku, cenzurowania”.