Premier Australii jednak uda się na konferencję klimatyczną

Premier Australii jednak uda się na konferencję klimatyczną COP26. Wcześniej sugerował, że się na niej nie pojawi.

COP26 odbędzie się na początku listopada w Glasgow. Będzie największą konferencją klimatyczną od czasu rozmów w Paryżu w 2015 roku. W zeszłym miesiącu Morrison sugerował, że nie weźmie w niej udziału i wyśle na nią kogoś niżej postawionego. Tłumaczył się trudnościami w walce z pandemią i twierdził, że i tak dużo czasu spędził w kwarantannie.

Jego decyzja spotkała się ze zmasowaną krytyką ze strony aktywistów klimatycznych, z brytyjskim następcą trony księciem Karolem na czele. Mówiono też, że oburzyło to brytyjski rząd, który jest jednym z liderów walki z klimatem i bliskim sojusznikiem Australii. W końcu Morrison się złamał. W piątek powiedział reporterom, że potwierdził już swoją obecność na COP-26. Dodał, że nie może się jej doczekać.

Australia jest ostro krytykowana przez zachód za jej brak zapału w walce z pogodą. W przeciwieństwie do wielu państw nie obiecała ograniczenia emisji CO2 do zera do 2050 roku. Obiecali tylko, że obetną je o 26% w stosunku do tych z 2005 roku przed 2030 – ale zdaniem aktywistów to za mało i powinni je obciąć co najmniej o 47%.

Niechęć Australii jest zrozumiała. Państwo to żyje bowiem głównie z wydobycia rudy żelaza, węgla i gazu – ich trzech głównych towarów eksportowych. Także ich sieć energetyczna, zwłaszcza na prowincji, jest oparta głównie o elektrownie węglowe. Walka z pogodą mogłaby więc oznaczać dla nich poważny kryzys gospodarczy.

Wiele osób spodziewa się jednak, że podczas COP26 Morrison ogłosi bardziej ambitne cele. On jednak zapowiedział, że rządowy plan ma zapewnić, że „nasze regiony pozostaną silne, że prace w naszych regionach będą nie tylko chronione, ale pojawią się okazje na przyszłość”.