Marszałek Tomasz Grodzki najwyraźniej boi się odwołania. Dziennik Rzeczpospolita poinformował, że do regulaminu Senatu opozycja chce wprowadzić poprawki, które mają to znacznie utrudnić.
KO po ostatnich wyborach zdobyło większość w Senacie, ale nie jest ona zbyt duża. PiS natomiast nie ukrywa, że chce odwołania marszałka. Zdaniem wielu komentatorów po kolejnej aferze medialnej z jego udziałem może im się więc przekonać do tego odpowiednią liczbę opozycyjnych senatorów.
Rzeczpospolita ujawniła, że aby go przed tym zabezpieczyć opozycja chce do regulaminu Senatu wprowadzić pewne poprawki. Proponują na przykład, aby do dnia złożenia wniosku o odwołanie marszałka do samego głosowania w tej sprawie musiało upłynąć co najmniej siedem dni. Sens takiej poprawki jest jasny – dałoby to KO czas na konsolidację sił i przekonanie senatorów do wierności partii.
Kolejna poprawka stwierdza, że wniosek o odwołanie ma być „konstruktywny” i zawierać nazwisko nowego marszałka. Jeżeli Senat nie zgodzi się na tą kandydaturę, to następne głosowanie będzie można przeprowadzić dopiero po trzech miesiącach.
Zdaniem senatora KO Marka Borowskiego ta poprawka ma uchronić Senat przed bezkrólewiem. „Nie można pozwolić na to, żeby chwilowa większość najpierw odwołała marszałka a potem miała problem z wyborem kolejnego” – powiedział Rzeczpospolitej – „Do tej pory nie było takiego ryzyka, bo partie, które wygrywały wybory, zdobywały dużą przewagę w Senacie”.
Senatorowie z PiS nie są pozytywnie nastawieni do tych propozycji. „Takich rozwiązań nie pamiętają nawet najstarsi senatorowie” – powiedzieli Rz.