Zamordowano seryjnego zabójcę. Miał na sumieniu co najmniej 71 ofiar

Słynny brazylijski seryjny morderca Pedro Rodrigues sam padł ofiarą morderstwa. Wcześniej przyznał się do stu zabójstw.

Rodrigues przyznał przed sądem, że chęć zabijania poczuł już jako 13-latek. Wtedy pchnął podczas bójki kuzyna na prasę do trzciny cukrowej, cudem udało mu się uniknąć śmierci. Pierwsze zabójstwo popełnił rok później, kiedy jego ojciec został oskarżony o kradzież i zwolniony z pracy jako stróż w miejskiej szkole. Pedrinho, jak nazywali go znajomi, zastrzelił wtedy zastępcę burmistrza, który nakazał jego zwolnienie, i innego stróża, który jego zdaniem dopuścił się kradzieży, za którą ukarano jego ojca.

Po wszystkim zabójca uciekł z miasta i związał się z wdową po przywódcy gangu narkotykowego. Postanowił go zastąpić i zabrał się za eliminowanie rywali. Na skutek walk gangów życie straciła jego partnerka, która była wtedy w ciąży. Zaczął zabijać z zemsty, a w końcu udało mu się odnaleźć jej zabójcę, zamordował go podczas przyjęcia weselnego. Rodrigues zeznał też, że zamordował własnego ojca, którego podejrzewał o zamordowanie jego matki. Twierdził, że wbił mu nóż w klatkę piersiową i zjadł kawałek jego serca. Mordował też w więzieniu – na przykład za to, że współwięzień za głośno chrapał. Przyznał się do stu morderstw, ale ostatecznie został skazany za 71.

Rodrigues został skazany na 400 lat więzienia, ale ostatecznie, na skutek reformy przepisów karnych, przesiedział jedynie ok. 40. Wyszedł na wolność w 2018 roku. Po wyjściu z więzienia wydał swoją autobiografię i założył kanał na Youtube. W niedzielę sam padł ofiarą zbrodni. Dwóch zakapturzonych sprawców oddało do niego kilka strzałów gdy wychodził z domu. Zginął na miejscu.