Gdański sąd zdecydował, że sprawca głośnej zbrodni w Szpitalu św. Wojciecha, 61-letni Krzysztof Sz., trafi na 3 miesiące do aresztu tymczasowego. Nadal nie wiadomo, co pchnęło go do zabicia innego pacjenta.
Krzysztof Sz. trafił do szpitala karetką. Po dwóch dniach został przeniesiony z SORu na oddział chorób wewnętrznych – rzecznik szpitali Copernicus Katarzyna Brożek ujawniła, że stało się tak z powodu braku wolnych miejsc na wydziale internistycznym. 9 stycznia mężczyzna miał zachowywać się agresywnie. Brożek ujawniła, że podano mu środki uspokajające, po których usnął. Dokonujący obchodu lekarz stwierdził, że nie ma potrzeby podawania mu kolejnych.
W nocy z czwartku na piątek, około 3 nad ranem, mężczyzna zaatakował leżącego z nim na sali 93-latka. Zaczął go bić metalowym stojakiem na kroplówki po głowie. Z powodu licznych obrażeń zaatakowany mężczyzna zmarł. Sekcja zwłok wykazała, że zakrztusił się własną krwią. Mężczyzna zaatakował też pielęgniarkę, która podczas nocnego obchodu odnalazła ciało. Złapał ją za szyję, szarpał za włosy i bił po twarzy. Następnie uciekł ze szpitala, policja odnalazła go na przystanku autobusowym.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wystąpiła o trzy miesiące tymczasowego aresztu dla sprawcy. Sąd przychylił się do tego wniosku. Mężczyźnie postawiono dwa zarzuty – zabójstwa w zamiarze bezpośrednim i spowodowania obrażeń ciała u pielęgniarki. Grozi mu dożywocie.
Na razie tajemnicą są jego motywy. Krzysztof Sz. przebywał z ofiarą na sali przez zaledwie kilka godzin, a policja ustaliła, że nie znali się wcześniej. On sam twierdzi, że niczego nie pamięta. Wkrótce zostanie przebadany przez psychiatrów.