Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie morderstwa znanego dziennikarza Krzysztofa Leskiego. Zarzuty usłyszał 34-letni Łukasz B.
6 stycznia do policjantów patrolujących krakowski rynek podszedł mężczyzna i powiedział im, że chciałby się dowiedzieć czy jest poszukiwany w związku z niezapłaconą grzywną. Zabrano go na posterunek, gdzie jeden z policjantów sprawdził w systemie, że nie jest on poszukiwany. Dowiedziawszy się o tym mężczyzna miał powiedzieć „to oni jeszcze nie wiedzą”. Kiedy policjanci zaczęli dopytywać o czym nie wiedzą stwierdził w końcu, że zabił przyjaciela.
Okazało się, że mężczyzna nie żartował. W noc sylwestrową zamordował w jego mieszkaniu słynnego dziennikarza radiowego i telewizyjnego Krzysztofa Leskiego podrzynając mu gardło. Śledczy ustalili, że obaj mężczyźni poznali się jesienią ubiegłego roku w jednej z placówek medycznych w Warszawie. Leski pozwolił mu zamieszkać w swoim mieszkaniu na warszawskiej Woli. Łukasz B. utrzymywał się z prac dorywczych, był wcześniej wielokrotnie karany.
Jak ustalili śledczy w noc sylwestrową mężczyzna zadał dziennikarzowi jeden cios w gardło nożem kuchennym, najprawdopodobniej gdy ten już spał. Następnie przywłaszczył sobie kilka przedmiotów należących do Leskiego, m.in. telefon, kartę płatniczą i tysiąc złotych w gotówce. Następnie ruszył w podróż po kraju – odwiedził Szczecinek, Gdańsk, Częstochowę i w końcu Kraków, gdzie oddał się w ręce policji.
Policjanci w domu dziennikarza odnaleźli narzędzie zbrodni, na którym ujawniono ślady biologiczne sprawcy. On sam podczas kilku przesłuchań odmówił składania wyjaśnień ale nie kwestionował, że zabił Leskiego. W jednym z protokołów odnotowano, że miał powiedzieć, że to diabeł zmusił go do tej zbrodni.
Biegli psychiatrzy ustalili jednak, że w momencie popełnienia zbrodni mężczyzna był całkowicie poczytalny. Usłyszał więc zarzut zabójstwa oraz przywłaszczenia sobie należących do ofiary przedmiotów. Akt oskarżenia trafi do Sądu Okręgowego w Warszawie, Łukaszowi B. grozi dożywocie.