Uczniowie jednak nie będą musieli zakładać maseczek. Jest decyzja sądu

Sąd apelacyjny zgodził się z wnioskiem gubernatora Florydy Rona DeSantisa. Tym samym w szkołach w jego stanie będzie obowiązywał zakaz wprowadzania nakazu noszenia maseczek.

Prawicowy gubernator Florydy od niemal początku pandemii przyjął liberalną strategię walki z nią. Jakiś czas temu wydał rozkaz, który zabronił władzom okręgów szkolnych wprowadzać nakazy noszenia maseczek przez uczniów. Twierdził, że decyzja o tym czy będą je nosić powinna być pozostawiona rodzicom.

To oczywiście nie spodobało się lewicy. Floryda ma obecnie spore problemy z bardziej zaraźliwą Deltą, 16 sierpnia odnotowano tam rekordowe 56 tysięcy nowych infekcji. Argumentowali, że zakaz DeSantisa niepotrzebnie naraża dzieci i ich rodziców na niebezpieczeństwo. Część okręgów szkolnych zadeklarowała, że mu się nie podporządkuje.

Jego zakaz został również podany do sądu. Postępowanie w sprawie legalności jego wydania nadal się toczy. Sędzia okręgowy hrabstwa Leon nakazał jednak wstrzymanie jego działania do czasu zakończenia postępowania. DeSantis złożył odwołanie od tej decyzji do sądu apelacyjnego, a ten po dwóch dniach zgodził się z jego argumentami. Tym samym jego zakaz na razie znowu obowiązuje.

W florydzki konflikt włączyła się również administracja Bidena. Biały Dom od dawna ostro krytykuje postępowanie DeSantisa – który jest obecnie najpopularniejszym po Trumpie Republikaninem w USA i jednym z faworytów do zostania nowym prezydentem. Departament Edukacji obiecał już swoje wsparcie dla wszystkich florydzkich szkół, które zignorują ten zakaz i mimo niego każą uczniom nosić maseczki.

Podobny zakaz wprowadziły również władze Teksasu i także tam szereg szkół postanowił, że się do niego nie dostosuje. Prokurator generalny Ken Paxton poinformował, że złożył już pozwy sądowe przeciwko władzom sześciu okręgów szkolnych, które nakazały uczniom nosić maseczki.