Rodzina opozycyjnego polityka twierdzi, że został porwany i pobity przez służby specjalne. Miała to być zemsta za jego niedawne wystąpienie.
Nikola Sandulović to lider Serbskiej Partii Republikańskiej i głośny krytyk rządzącej tym krajem, prorosyjskiej Serbskiej Partii Postępowej. W lutym zeszłego roku odwiedził grób Adema Jashari, założyciela Armii Wyzwolenia Kosowa, który w 1998 roku został zamordowany wraz z 57 członkami rodziny przez serbską policję, podczas kosowskiej wojny o niepodległość. Przeprosił wtedy za zbrodnie, jakie Serbowie popełnili na Albańczykach.
2 stycznia polityk ponownie opublikował nagranie z tego zdarzenia w mediach społecznościowych i ponownie przeprosił. Jego rodzina twierdzi, że dzień później został porwany przez serbskie służby specjale i ciężko pobity. Gdy wrócił do domu, miał złamane żebro, tracił przytomność i narzekał, że nie może ruszać prawą stroną ciała. Wkrótce potem został aresztowany. Obecnie przebywa w szpitalu wojskowym w Belgradzie.
Rodzinę dopuszczono do niego dopiero w środę. Jego córka Karla poinformowała, że jest komunikatywny, ale ma całkowicie sparaliżowaną prawą stronę ciała, porusza się na wózku inwalidzkim. Dodała, że w szpitalu panują złe warunki i złożyła wniosek o przeniesienie go do szpitala cywilnego. Dodała, że jego rodzina podejrzewa też, że został też otruty, ale nie mogą tego zweryfikować zanim nie zostanie przeniesiony do cywilnej placówki, z dostępem do lekarzy i prawników.
Reprezentujący go brytyjski prawnik Michael Polak poinformował, że złożył w tej sprawie pilny wniosek do Komitetu Przeciwko Torturom ONZ. Sąd oskarżył go in absentia z art. 317 – zachęcanie do narodowościowej, rasowej lub religijnej. Grozi mu do pięciu lat więzienia.