Sąd w Moskwie zdecydował się na przedłużenie aresztu ukraińskim marynarzom. Zostali aresztowani przez FSB za rzekome naruszenie rosyjskich wód terytorialnych w okolicy Krymu.
Incydent miał miejsce na wodach cieśniny kerczeńskiej w listopadzie zeszłego roku. Trzy małe okręty ukraińskiej marynarki próbowały przez nią przepłynąć w drodze do portu w Mariupolu kiedy zostały ostrzelane przez straż przybrzeżną rosyjskiej FSB. Marynarze i ich jednostki zostały zatrzymane za „naruszenie rosyjskich wód terytorialnych” – pomimo tego, że traktat z 2003 roku uznaje wody cieśniny za wspólne, dostępne dla obu stron.
Krymskie sądy zadecydowały o uwięzieniu marynarzy i wkrótce trafili do Moskwy. Ukraina nie uznaje tego wyroku i twierdzi, że porwani marynarze nie naruszyli rosyjskich granic i są jeńcami wojennymi. Zgodził się z nimi Międzynarodowy Trybunał Prawa Morskiego, który jakiś czas temu nakazał Rosji ich wypuszczenie.
Rozprawa przed moskiewskim sądem toczyła się za zamkniętymi drzwiami z powodu „konieczności utrzymania tajemnicy wstępnego śledztwa”. Rosyjscy sędziowie zdecydowali się na przedłużenie aresztu marynarzy o kolejne trzy miesiące, do 24 i 26 października.
Przed rozprawą wiele osób liczyło, że sąd zmieni środek zapobiegawczy na mniej represyjny, jak na przykład areszt domowy czy zwolnienie za kaucją. Komentatorzy zwracali uwagę, że śledztwo w ich sprawie już się zakończyło więc zniknął główny argument za aresztem – obawa o mataczenie i wpływanie na świadków.
Rosyjski dziennik Izwiestja poinformował w ostatnich dniach, że być może Rosjanie czekają już tylko na wyrok. Według anonimowych źródeł jest prawdopodobne, że po skazaniu marynarze zostaną przekazani Ukrainie jako gest dobrej woli a Rosja chce jak najszybciej zakończyć tą sprawę, która budzi zrozumiałe oburzenie międzynarodowej opinii publicznej.
W związku z przedłużeniem aresztu Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy wystosowało ostry protest. Ocenia, że trzymanie ukraińskich marynarzy w areszcie to poważne naruszenie przysługującego żołnierzom immunitetu wynikającego z konwencji ONZ o prawie morskim i innych zasad prawa międzynarodowego.
Rosjanie już raz chcieli uwolnić marynarzy ale okazało się to podstępem. Kreml miał obiecać ich zwolnienie w zamian za przywrócenie Rosji prawa głosu w Radzie Europy, kiedy jednak do tego doszło zażądał, aby byli skazani przez Ukrainę. Nowy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński – który w trakcie kampanii obiecywał powrót ukraińskich jeńców do domu – nieomal się na to zgodził. W praktyce zgoda oznaczałaby jednak uznanie jurysdykcji rosyjskich sądów na Krymie i potwierdzenie władzy Moskwy nad półwyspem. W ostatniej chwili interweniował więc minister spraw zagranicznych, żądając bezwarunkowego zwolnienia marynarzy