Podczas nalotu na dom policja zastrzeliła jego właściciela. Okazało się, że pomylili adresy

Policjanci z Nowego Meksyku zastrzelili mężczyznę, który otworzył im drzwi z bronią w ręku. Okazało się, że trafili do niewłaściwego domu.

Zdarzenie miało miejsce w środę w mieście Farmington. Policjanci dostali zgłoszenie o kłótni od jednego z mieszkańców. Ok. 11:30 dotarli na miejsce i zapukali do drzwi. Nikt im nie otworzył. Zaczęli się wycofywać, kiedy drzwi się otwarły i stanął w nich właściciel domu, 52-letni Robert Dotson. Miał w ręku broń.

Widząc, że mężczyzna jest uzbrojony, policjanci od razu otwarli ogień. Mężczyzna został trafiony co najmniej jednym pociskiem i zmarł na miejscu. Widząc, co się dzieje, jego żona sięgnęła po własną broń i zaczęła strzelać do policjantów, którzy odpowiedzieli ogniem. Kiedy zidentyfikowali się jako policja, kobieta odłożyła broń – co sugeruje, że byli ubrani po cywilnemu.

Wkrótce potem okazało się, że doszło do tragicznej w skutkach pomyłki, a Dotson nie miał nic wspólnego z tą sprawą. Policjanci pomylili domy – kłótnia, przez którą ich wezwano, miała miejsce w domu po drugiej stronie ulicy. Rzecznik prasowy policji w Nowym Meksyku Ray Wilson przyznał mediom, że okazało się, że była tylko kłótnią, bez przemocy domowej,  i nikt nie został w niej aresztowany.

W piątek policja z Farmington ujawniła, że trójka policjantów, którzy brali udział w tej interwencji, została wysłana na przymusowy urlop, a w ich sprawie rozpoczęło się wewnętrzne śledztwo. Szef lokalnej policji Steve Hebbe obiecał, że wkrótce ujawnią kolejne informacje o tym incydencie. Stwierdził, że był to mroczny dzień dla policji i dla rodziny zabitego mężczyzny.