Najnowsze wiadomości ze świata

“Nie miałam prawa tego przeżyć”. Wstrząsająca relacja polskich wolontariuszy rannych na Ukrainie

“Kiedy jechaliśmy 6 stycznia do Bachmutu, powiedziałam Kamilowi, że podejrzewam, że Bachmut to najbardziej krwawe miejsce wojny rosyjsko-ukraińskiej. I chyba nie pomyliłam się bardzo wiele” – czytamy w relacji Grażyny Aondo-Akaa, polskiej wolontariuszki, która została ciężko ranna podczas niesienia pomocy humanitarnej w Ukrainie. W mediach społecznościowych pojawiła się wstrząsający i szczegółowy opis dramatycznych wypadków. Tak właśnie wygląda wojna, gdy niemiecka lewica sprzeciwia się pomocy zbrojnej dla Ukrainy, argumentując, że konieczne są negocjacje pokojowe.

10 stycznia rzecznik prasowy ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz poinformował, że dwoje rannych w Ukrainie polskich wolontariuszy jest już bezpiecznych w szpitalu klinicznym w Lublinie. Ranni mężczyzna i kobieta nieśli pomoc w pobliżu linii frontu – w okolicach Bachmutu. Wyjechali tam z pomocą humanitarną w ramach zaplanowanej akcji.

Jak dowiadujemy się z relacji Grażyny Aondo-Akii, Rosjanie zaatakowali, kiedy razem z innymi kobieta dostarczała pomoc humanitarną: “Błysk. Huk. W ułamku sekundy padam na ziemię. W lewej nodze czuję obezwładniający ból. W prawej nie czuję już nic, oprócz tego jak strugami zaczyna wypływać ze mnie krew. Nie jestem w stanie się ruszyć, za to widzę jak dookoła ludzie uciekają do schronu”.

Jej towarzysz również zapamiętał moment ataku: “Gdy sięgałem po pierwszy worek z chlebem nastał ogromny huk i fala uderzeniowa rzuciła mnie na przód auta. Ogromny pisk w uszach szybko minął i wyskoczyłem z auta. Cała trójka leżała na ziemi. Wokół mnóstwo krwi i pojękiwania. Od razu skierowałem wzrok na Grażynę. Jej stopa była oderwana i stała obok nogi”.

Sytuacja szybko stała się krytyczna, towarzysz wolontariuszki musiał założyć jej aż trzy opaski uciskowe. “Wtedy pierwszy raz pomyślałam, że chyba jest źle, skoro obie stazy mam na jednej nodze” – czytamy w relacji kobiety. Wspomina ona wolontariuszkę, która widząc sytuację, zaproponowała, że zaśpiewa jej piosenkę: “Wtedy po raz drugi myślę, że jest źle. Pytam Kamila, czy skoro przypadkowi ludzie śpiewają mi rzewne rosyjskie piosenki, to czy ja umieram. Odpowiada, że na razie się nie wykrwawiam – ale widzę, że nic pewniejszego nie może mi powiedzieć”.

Rannych udało się przetransportować z miejsca dopiero po jakimś czasie ze względu na ciągły atak Rosjan, problemy z łącznością oraz stan pojazdów: “Bardzo się bałem, że ona tego nie przeżyje. To oczekiwanie na pomoc. Trzymanie jej za rękę. Pytanie Grażyny: chyba nie zatańczę u siostry na tym weselu? Wokół serie z karabinów. Artyleria nie uspokaja się nawet na minutę. Czy coś spadnie znowu? Czy powinienem ją przenieść?” – wspomina mężczyzna.

Polską wolontariuszkę udało się najpierw przetransportować do Bachmutu, a następnie do Pawłogradu, gdzie przeszła amputację nogi. Niezwykle ciepło wspomina opiekę, jaką otoczyli ją Ukraińcy, wspominając również zabawne epizody. Nie traci również pogody ducha, podkreślając, że Ukraińcy cierpią każdego dnia:

“Jestem szczęśliwa, że żyję – to wcale nie było oczywiste… Ale to jestem ja. Dziewczyna, która przyjechała na wojnę z potrzeby bycia z ludźmi tam, na miejscu. Jakby nie było – międzynarodowa wolontariuszka, która jeśli tylko zechce, może mieć życie poza Ukrainą. No i już widzę, że to podchodzi pod rangę wydarzenia międzynarodowego, gdzie wszyscy chcą się zainteresować. Korzystam, doceniam i dziękuję. I przypominam, że ja byłam tego dnia tylko jedną z wielu… Wiem o co najmniej 13 osobach rannych tego dnia w samym tylko Bachmucie… 13 oficjalnie – ale przecież przez punkt interwencyjny przez ten dzień przewinęło się dużo, dużo więcej potrzebujących pomocy medycznej” – czytamy w relacji.

Reakcja ukraińskich i polskich służb

Rzecznik MSZ Wojciech Andrusiewicz podkreślił, że jak tylko polskie służby otrzymały powiadomienie o rannych, zorganizowano transport do kraju. „We wtorek po południu ambulanse z rannymi przekroczyły granicę, gdzie czekał już na nich transport medyczny z Lublina. Olbrzymie podziękowania dla personelu fundacji Humanosh, bez których transport rannych byłby znacząco trudniejszy” – powiedział Andrusiewicz. Z obojgiem pacjentów na SOR-ze rozmawiał minister zdrowia Adam Niedzielski.

Źródło: Stefczyk.info/na podst. Facebook/Klika w Charkowie/PAP Autor: KF
Fot. Facebook/Klika w Charkowie

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij