Nad Waszyngtonem przeleciał samolot, który nie odpowiadał na wezwania. Poderwano myśliwce

Mieszkańcy Waszyngtonu DC i okolic usłyszeli wczoraj głośny huk. Okazało się, że były to myśliwce, które próbowały przechwycić samolot, który przeleciał nad stolicą USA.

Wczoraj wieczorem w mediach społecznościowych pojawiły się doniesienia, że w Waszyngtonie usłyszano tajemniczą eksplozję. Była tak silna, że zatrzęsły się szyby w oknach. Dało się ją usłyszeć w północnej Wirginii i w Maryland.

Wkrótce potem Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej (Norad) wydało oświadczenie, że ta eksplozja to był tzw. sonic boom, który występuje, gdy samoloty osiągają prędkość naddźwiękową. Dodali, że ich piloci mieli pozwolenie na przebicie bariery dźwięku. Wkrótce potem wyszło na jaw, że ścigali samolot, który przeleciał nad Waszyngtonem.

Tym samolotem był mały odrzutowiec pasażerski Cessna Citation, który należał do firmy z Florydy, Encore Motors. Na jego pokładzie był pilot, córka i wnuczka jej właściciela Johna Rumpela i niania. Rumpel przekazał, że wracali do swojego domu na Long Island w stanie Nowy Jork.

Według strony Flight Aware samolot dotarł do przestrzeni powietrznej Nowego Jorku, po czym z niewyjaśnionych na razie przyczyn skręcił o ok. 180 stopni i zaczął kierować się w stronę Waszyngtonu. Przeleciał nad stolicą USA, a następnie rozbił się w lesie w Wirginii, prawdopodobnie bo zużyciu całego paliwa. Piloci F-16 przechwycili go ok. 15:20 czasu lokalnego i próbowali skontaktować się z pilotem, ale im się to nie udało. Strzelali też flarami, aby zwrócić jego uwagę.

Na razie nie wiadomo, co doprowadziło do katastrofy i dlaczego pilot nie odpowiadał na wezwania. Ujawniono jedynie, że samolot nie został zestrzelony przez myśliwce. Śledztwo w tej sprawie ma się rozpocząć dzisiaj.