Grupa prominentnych lewicowych senatorów napisała do Sądu Najwyższego USA (SCOTUS). Chcą aby sąd nie zajął się pewną sprawą – i grożą konsekwencjami.
Pod wiadomością dla SCOTUSu podpisali się między innymi senatorowie Richard Blumenthal, Kirsten Gilllibrand i Sheldon Whitehouse. Politycy twierdzą, że SCOTUS jest „chory”, czyli zbyt prawicowy. Zasugerowali też, że jeśli się nie „uleczy” to dokonają jego restrukturyzacji.
Sprawa, która stała się powodem napisania tego niecodziennego ostrzeżenia, to New York State Rifle & Pistol Association inc. v. City of New York. Miała swój początek w 2013 roku, kiedy organizacja strzelecka NYSR&PA podała do sądu władze miejskie w związku z restrykcjami dotyczącymi transportu broni palnej przez jej właścicieli. Jej członkom oraz grupie niezrzeszonych nie podobało się to, że nie mogą zabrać legalnie posiadanej w mieście broni na strzelnice poza miastem czy do innych stanów. Uznali, że ten przepis łamie konstytucyjne prawo do posiadania broni i wolności podróżowania.
Kolejne sądy odrzucały jednak ten pozew ale organizacja odwoływała się od ich wyroków. W końcu sprawa dotarła przed SCOTUS i obecnie czeka na rozpatrzenie. Kiedy trafi na wokandę będzie pierwszą sprawą dotyczącą prawa do posiadania broni od słynnej District of Columbia v. Heller z 2008 roku i McDonald v. City of Chicago z 2010. Amerykańska lewica bardzo boi się wyroku, który może wydać zdominowany przez konserwatystów sąd gdyż jego wyrok może stworzyć precedens, który ograniczy prawa stanów do nakładania restrykcji na posiadaczy broni palnej.
Obawiając się konsekwencji, rządząca Nowym Jorkiem lewica nieco złagodziła przepisy i 22 lipca złożyła do SCOTUSu wniosek o wyrzucenie ich sprawy z kolejki gdyż stała się w związku z tym bezprzewodowa. Strzelcy nie mieli jednak zamiaru się poddać i argumentowali, że takie działanie jest niezgodną z prawem manipulacją i sprawa powinna znaleźć swój finał w sądzie.
Lewicowi senatorowie w swoim kuriozalnym piśmie poparli stanowisko władz Nowego Jorku. Uważają, że SCOTUS powinien się zajmować prawdziwymi kontrowersjami w których są prawdziwi poszkodowani – a nie hipotetycznymi konfliktami. Uważają, że ta sprawa to próba kreowania prawa przy pomocy sądu i chcą, aby z tego powodu została odrzucona.
Grożenie SCOTUSowi restrukturyzacją jeśli nie ugnie się przed władzą ustawodawczą zszokowało wielu Amerykanów – ale nie jest niczym nowym. Oficjalnie SCOTUS jest apolityczny ale dla nikogo nie jest tajemnicą, że prezydenci nominują do niego sędziów o zbieżnych poglądach, a te wpływają często na podejmowane przez nich decyzję. Dlatego taką furię wzbudził fakt, że Trump nominował do niego dwóch ideowych konserwatystów, zwiększając przewagę prawicowców do 5-4. Lewica straciła bowiem wtedy, po raz pierwszy od 1935 roku, potężne narzędzie wpływania na rzeczywistość jakim jest SCOTUS.
Przejęcie SCOTUSu przez prawicę sprawiło, że coraz więcej lewicowców zaczęło twierdzić, że „problem” ten trzeba rozwiązać. Najczęściej proponują tzw. court packing. Rozwiązanie to ma polegać na zwiększeniu liczebności SCOTUSu podczas rządów lewicowego prezydenta tak, aby ten mógł obsadzić dodatkowe miejsca lewicowymi sędziami i odzyskać przewagę. Postulat ten jest tak popularny, że niemal wszyscy obecni lewicowi kandydaci na prezydenta mają go w swoich programach. Jedynym wyjątkiem jest Bernie Sanders, który postuluje rotacyjność sędziów, oraz Joe Biden, który uważa, że nie powinno się nic zmieniać.
Co ciekawe przeciwko takiemu rozwiązaniu wystąpiła zdecydowanie najbardziej lewicowa sędzia w SCOTUSie, Ruth Bader Ginsburg, która powiedziała mediom, że 9 sędziów to w sam raz i nie powinno się tego zmieniać. Ginsburg to dla lewicy duży problem – 86-letnia sędzia odmówiła bowiem przejścia na emeryturę za rządów Obamy i lewicowcom spędza sen z powiek, że może nie dotrwać na stanowisku do końca rządów Trumpa, tym samym pozwalając mu na nominowanie kolejnego młodego konserwatysty.