Wiadomości sportowe z kraju i świata

Kolejna kompromitacja UEFA i dziwne tłumaczenia Bońka

Od początku agresji na Ukrainę, Rosja prowadzi akcję dezinformacyjną, której celem jest fałszowanie rzeczywistości i przeinaczanie tego, co faktycznie dzieje się w państwie rządzonym przez Wołodymyra Zełenskiego. W rosyjskich mediach i innych propagandowych materiałach, wojnę i bezprecedensową agresję przedstawia się jako “denazyfikację”, “demilitaryzację” czy wręcz interwencję, której celem ma być… zapobieganie wojnie na Ukrainie. Choć takie kłamstwa brzmię nieprawdopodobnie, to wielu tzw. “zwykłych Rosjan”, a także przedstawicieli świata sportu, powtarza tego typu propagandę. W tym kontekście niezwykle istotne jest to, aby rosyjskie społeczeństwo dostrzegło siłę sankcji Zachodu i zdało sobie sprawę z tego, co naprawdę dzieje się na Ukrainie. Muszą to także zrozumieć działacze organizacji piłkarskich, którzy dotychczas ochoczo korzystali z rosyjskich pieniędzy.

Przypomnijmy, gdy Rosja zaatakowała zbrojnie Ukrainę minister Bortniczuk wspólnie z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą nie miał najmniejszych wątpliwości, że Polska z Rosją nie zagra w Moskwie 24 marca. Minister Sportu jednoznacznie stwierdził, że według niego biało-czerwoni nie powinni jechać do Moskwy na mecz. Odważnie wypowiadał się także PZPN, który informował, iż śledzi sytuację geopolityczną Rosji oraz Ukrainy i naciska na przeniesienie meczu.

Jeszcze 22 lutego, na łamach portalu wPolityce.pl, szef ministerstwa sportu przypominał, że “sport jest bardzo ważnym nośnikiem emocji społecznych i gdybyśmy objęli sankcjami sport – to byłoby to odczuwalne przez rosyjskie społeczeństwo, a taka powinna być rola sankcji”. – (…) Odebranie mistrzostw świata w siatkówce, odebranie prawa do finału Ligi Mistrzów czy organizacji meczu barażowego z pewnością zostanie dostrzeżone przez Rosjan i skojarzone z tym, że polityka realizowana przez ich władze nie spotyka się z akceptacją międzynarodową – mówił Bortniczuk.

W tym samym dniu w mediach wypowiadał się były prezes PZPN i wiceprezes UEFA, Zbigniew Boniek, który przyznawał, że… boi się walkowera na korzyść Rosji.

– FIFA póki co nie ma podstaw do zmieniania lokalizacji rozegrania meczu. UEFA zajmuje się barażem tylko od strony administracyjnej: na przykład wyznacza sędziów. Szykujmy się do meczu w Moskwie. Wygrajmy go i będzie fajnie – mówił były prezes PZPN.

Według Bońka próba przełożenia barażu w inne miejsce może skończyć się źle dla biało-czerwonych. Wiceszef UEFA dodawał, że jeśli sytuacja na Ukrainie „zmieni się diametralnie” i „będą nakładane sankcje polityczne” to pewnie i FIFA sama z siebie ukarze Rosję. Choć ostatecznie, po rosyjskiej agresji na Ukrainę, tak się stało, to niektóre decyzje piłkarskich centrali trudno zrozumieć i trudno tłumaczyć je inaczej niż długoletnim uzależnieniem od rosyjskich pieniędzy.

Nawet teraz, kiedy cały świat nakłada identyczne sankcje na Rosję i Białoruś, piłkarscy działacze nie są jednomyślni i nie potrafią podjąć odważnych decyzji. Zaledwie kilka dni temu UEFA nie zdecydowała się na nałożenie dotkliwych sankcji białoruskie kluby. W ramach tzw. “sankcji” drużyny narodowe i klubowe mają rozgrywać mecze „domowe” na neutralnym terenie i bez udziału kibiców. Komentujący wspomniane sankcje były prezes PZPN uznał, że są adekwatne do sytuacji.

– Na dziś jest to według mnie sankcja, która jest akceptowalna przez wszystkich – ocenił Boniek i dodał, że tak głosował cały komitet wykonawczy UEFA, w tym działacze z Anglii i… Ukrainy. Cóż, tę hańbę trudno będzie zmyć kiedykolwiek w przyszłości.

Źródło: Stefczyk.info Autor: red.
Fot.

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij