Najnowsze wiadomości ze świata

Jak komuniści traktują mniejszość etniczną? Wyciekły szokujące dokumenty

Chiny od dawna są oskarżane o prowadzenie represji wobec mniejszości etnicznej Ujgurów. Ostatnio do mediów trafiły dokumenty, które rzucają światło na kolejne szczegóły komunistycznych represji.

Ujgurzy to spokrewniona z Turkami grupa etniczna zamieszkująca region autonomiczny Xinjang – którego autonomia pozostała dziś jedynie w nazwie. Większość z nich wyznaje Islam. W Chinach mieszka ich ponad 11 milionów. Dużo mniejsze skupiska występują również w innych państwach, jak Kazachstan czy Turcja.

Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku doszło do kilku ataków terrorystycznych o które władze Chin oskarżyły ujgurskich separatystów. Jednym z nich był np. zamach w Kashgar, w którym dwóch mężczyzn wjechało ciężarówką w biegających policjantów i zaatakowało ich maczetami i nożami. Stało się to pretekstem do daleko idących prześladowań Ujgurów przez rządzących Chinami komunistów chociaż ich rola w tych zamachach jest co najmniej niepewna.

Dziennikarzom z Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ) udało się dotrzeć do ściśle tajnych dokumentów wewnętrznych dotyczących Ujgurów. Dzięki nim udało się potwierdzić wiele faktów, które były wcześniej znane z przemyconych relacji więźniów, oraz ustalić kilka nowych.

Zdobyte przez ICIJ i przekazane kilkunastu partnerom medialnym dokumenty pokazują na przykład ogromną skalę inwigilacji jaka spotyka ludność Ujgurów ze strony komunistów. Na przykład w jednym zaledwie tygodniu w 2017 roku specjalny elektroniczny system wytypował aż 24 tysiące osób uznanych za „podejrzane elementy”, 2/3 z nich poddano represjom. W innym przypadku władze użyły popularnej aplikacji do wymiany plików do „zbadania” niemal dwóch milionów osób, z których ponad 40 tysięcy uznano za podejrzane.

Według relacji świadków i byłych więźniów bycie uznanym za „element podejrzany” jest niezwykle łatwe. Podejrzenia władz o religijny ekstremizm może wzbudzić wszystko – od posiadania nieodpowiedniej literatury poprzez nawet takie rzeczy, jak rzucenie palenia czy zapuszczenie brody.

Większość podejrzanych trafia do obozów, przez które miało już przejść miliony osób. Według relacji mają tam być poddawani reedukacji, przypominającej bardziej pranie mózgów, która ma na celu wykorzenienie z nich wszystkich elementów ich rodzimej kultury i sprzeciwu wobec komunizmu. Świadkowie twierdzą, że panujące w nich warunki są fatalne, a więźniowie regularnie padają ofiarą przemocy i gwałtów, także ze strony strażników.

Władze Chin początkowo wypierały się tego, że w Xinjang istnieją jakiekolwiek obozy. Kiedy ich istnienia nie dało się jednak dłużej ukrywać zaczęły twierdzić, że te obozy są dobrowolne i mają na celu deradykalizację Ujgurów – ochotników i nauczenie ich przydatnych umiejętności zawodowych. Odkryte przez ICIJ dokumenty wskazują jednak, że to kłamstwo. Na przykład w liczącej osiem stron notatce Zhu Jailun, wiceprzewodniczący partii komunistycznej w Chinach opisuje dokładnie to jak powinny być budowane i obsługiwane. Cały czas podkreśla w niej istotność tego, aby nie dało się z nich uciec i konieczność pełnego nadzoru nad więźniami – co przecież nie byłoby potrzebne gdyby faktycznie były dobrowolne. W innych dokumentach omawia się konieczność utrzymania całej sprawy w ścisłej tajemnicy, od zakazu wnoszenia na teren obozów aparatów i kamer po stworzenie takiego systemu, w którym nawet osoby będące jego elementem nie są w pełni świadome pełnej skali przedsięwzięcia.

Dzięki dokumentom udało się odkryć kilka kolejnych faktów dotyczących tych obozów. Jednym z nich jest fakt, że są podzielone na dwa osobne typy. Osoba uznana za podejrzaną trafia najpierw do pierwszego, w którym poddawana jest indoktrynacji. Może być w nim trzymana, rzecz jasna bez wyroku, przez dowolny czas, ale z opublikowanych dokumentów wynika, że minimum to rok. Po tym okresie więzień trafia do innego obozu, w którym ma otrzymać „trening zawodowy” – który według relacji przypomina pracę niewolniczą, w którym spędzi minimum pół roku. Po wyjściu z niego nadal jednak nie jest do końca wolny – przez minimum rok pozostaje bowiem pod ścisłym nadzorem i inwigilacją.

Rząd Chin stwierdził, że opublikowane przez dziennikarzy tajne dokumenty to fałszerstwo i nadal potwierdza swoją wcześniejszą wersję o tym, że ich obozy są dobrowolne. Większość ekspertów zgadza się jednak, że dokumenty te są prawdziwe. Działania Chin spotkały się już z potępieniem ze strony m.in. UK czy Unii Europejskiej.

Źródło: Guardian Autor: WM
Fot. Twitter

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij