Gerhard Schroeder, poprzednik Angeli Merkel na stanowisku kanclerza Republiki Federalnej Niemiec, po raz kolejny postanowił zszokować opinię publiczną swoją prorosyjską postawą. Polityk zaczął bronić Władimira Putina i Rosję w związku z pojawiającymi się obawami związanymi z inwazją na Ukrainę, a nawet uderzył we wschodniego sąsiada Polski, którą oskarżył o “pobrzękiwanie szabelką”. Tymczasem na jaw wyszło, ile niemieccy podatnicy dopłacają do pensji socjaldemokraty.
Od kilku miesięcy amerykański wywiad, a także Biały Dom ostrzegają przed potencjalną inwazją rosyjską na Ukrainę, co potwierdzają doniesienia o silnej koncentracji wojsk Kremla przy granicy ze wschodnim sąsiadem Polski. Dodatkowo desant miałaby wspierać również Białoruś, do której zjechały ogromne zastępy rosyjskich wojsk oraz sprzętu – rzekomo w celu przeprowadzenia wspólnych ćwiczeń, a przynajmniej tak uważa administracja Putina oraz Łukaszenki.
W związku z potencjalnym atakiem wiele państw NATO zadeklarowało swoje wsparcie dla Ukrainy, głównie poprzez transport niezbędnego do obrony sprzętu wojskowego. Nie oznacza to, że w Pakcie Północnoatlantyckim panuje pełna solidarność w tej kwestii, gdyż zupełnie odmienną postawę zaprezentowały na przestrzeni ostatnich tygodni Niemcy, które miały sprzeciwić się dostarczaniu broni do Kijowa. Nowy niemiecki rząd Olafa Scholza ma wychodzić bowiem z założenia, że transport technologii militarnej do wschodniego sąsiada Polski spowoduje jeszcze tylko większe napięcia w relacjach tego kraju z Rosją.
Z taką postawą swojego zgadza się zresztą były kanclerz RFN z ramienia SPD Gerhard Schroeder, który deklaruje, iż “nie może znieść obwiniania jego kraju z powodu rozsądnej dostawy broni”.
-Mam wielką nadzieję, że pobrzękiwanie szabelką na Ukrainie w końcu ustanie – uważa polityk.
Co więcej poprzednik Angeli Merkel zaczął bronić decyzji Moskwy o rozmieszczeniu swoich wojsk przy granicy z obwodami ukraińskimi, uważając to za odpowiedź na “manewry NATO w krajach bałtyckich i Polsce”. Schroeder twierdzi nawet, że Putin “nie ma żadnego interesu w militarnej interwencji na Ukrainie”.
Słowa byłego kanclerza Niemiec mogą z pewnością szokować opinię publiczną, jednak to wrażenie może znacznie opaść, jeśli weźmie się pod uwagę kilka faktów na temat sylwetki tego człowieka. Gerhard Schroeder jeszcze przed upuszczeniem stanowiska kanclerza Niemiec w 2005 roku podpisał umowę z rosyjskimi spółkami naftowymi na budowę gazociągu Nord Stream, który został oddany do użytku kilka później. Polityk uczestniczył nawet na oficjalnym otwarciu zrealizowanej inwestycji w towarzystwie ówczesnego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, a kilka lat później był gorącym zwolennikiem budowy kolejnej nitki gazociągu nazwanej Nord Stream 2.
Dodatkowo mężczyzna po zakończeniu kariery politycznej w 2005 roku związał się z Gazpromem, pełniąc czołowe funkcje w kilku spółkach powiązanych z rosyjskim gigantem naftowym oraz Kremlem m.in. Nord Stream AG, czy Rosnieft, w której jest szefem rady dyrektorów.
Warto także zaznaczyć informację, którą zamieścił znany w Niemczech politolog Thorsten Benner. Zgodnie z jego wpisem Schroeder otrzymuje pensję przysługującą mu z tytułu sprawowania funkcji kanclerza w wysokości 500 tysięcy euro, jaka płacona jest przez niemieckich podatników.
–Podatnicy płacą rocznie ponad 500 tys. euro za urząd byłego kanclerza, który zatrudnia się u Putina i poważnie szkodzi reputacji urzędu oraz kraju. Byłoby ważnym sygnałem politycznym dla świata zewnętrznego, gdyby większość w Bundestagu pozbawiła Schrödera tych przywilejów – napisał politolog.
Für Büro eines Altkanzlers, der sich für Putin verdingt & Ruf von Amt & Land schweren Schaden zufügt, zahlt Steuerzahler jährlich mehr als 500k EURO. Wäre wichtiges politisches Signal auch nach außen, wenn sich Bundestags-Mehrheit fände, Schröder diese Privilegien zu entziehen.
— Thorsten Benner (@thorstenbenner) January 28, 2022