Atak na Ormian z Poznania nie był rasistowski

W piątek doszło w Poznaniu do ataku na rodzinę Ormian. Policja ujawniła, że wbrew narracji mediów nie miał on podłoża rasistowskiego.

Zdarzenie miało miejsce w piątek ok. 14 na poznańskich Ratajach. 31-letni mężczyzna zaatakował dwóch ormiańskich braci, 7- i 22-letniego. Według pierwszych relacji medialnych, w tym Gazety Wyborczej, atak miał mieć charakter rasistowski. Sprawcy miał nie spodobać się ciemniejszy kolor ich skóry, miał również krzyczeć w ich stronę „Polska dla Polaków” i kazać im „wyp***alać z kraju”. Następnie miał użyć siły wobec interweniującej matki braci i mężczyzny, który próbował pomóc.

W sobotę rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak ujawnił, że zarówno bracia jak i ich matka zaprzeczyli medialnym doniesieniom o tym, że padli ofiarą rasizmu. Także ich sąsiedzi, którzy interweniowali w tym incydencie stwierdzili, że nie słyszeli ze strony napastnika żadnych rasistowskich odzywek. Nie użył on również wobec braci i ich matki przemocy fizycznej.

Borowiak ujawnił przebieg incydentu według zeznań ormiańskiej rodziny. Wczesnym popołudniem bracia mijali mężczyznę, który miał się dziwnie zachowywać. Mężczyzna potrącił jednego z nich, co spowodowało utarczkę słowną, w której mężczyzna był wobec nich bardzo wulgarny. Usłyszała to przez okno mieszkania ich matka i wyszła by im pomóc. Wkrótce potem coraz głośniejszą kłótnię usłyszało dwóch sąsiadów, którzy także postanowili interweniować.

Widząc, że mężczyzna jest coraz bardziej wulgarny i agresywny i podejrzewając, że może być pod wpływem narkotyków, sąsiedzi Ormian obezwładnili go i wezwali policję. Z powodu podejrzenia o narkotyki policjanci wezwali karetkę a ta zabrała go na oddział toksykologii jednego z poznańskich szpitali, gdzie pobrano mu krew do badań. Prokuratura bada teraz czy całe zdarzenie było złamaniem prawa i jakie zarzuty można mu ewentualnie postawić.