Joe Biden obiecywał, że ewakuacja z Afganistanu będzie trwała do momentu wyciągnięcia z tego kraju wszystkich Amerykanów, ale okazało się to kłamstwem. Wśród zostawionych znalazła się grupa 27 uczniów z Kalifornii.
Biden ustalił jakiś czas temu ostateczny moment na zakończenie ewakuacji na 31 sierpnia. Wiele osób uważało, że w związku z panującym w Kabulu chaosem dotrzymanie tej daty jest nierealne i w tak krótkim czasie z Afganistanu nie uda się zabrać wszystkich obywateli USA, nie mówiąc nawet o afgańskich sojusznikach zagrożonych zemstą Talibów. Biden wielokrotnie podkreślał, że wszyscy Amerykanie zostaną uratowani i jego administracja ma plany awaryjne na wypadek, gdyby nie udało się tego zrobić do końca sierpnia. Ostatecznie okazało się to jednak kłamstwem – Biały Dom otwarcie przyznaje, że pewna liczba Amerykanów, od 100 do 300 osób, została pozostawiona na łasce Talibów.
Jak donosi radio NPR wśród pozostawionych w Afganistanie znaleźli się uczniowie ze szkół podstawowych i średnich okręgu szkolnego San Juan w kalifornijskim Sacramento. Jak pisaliśmy wcześniej udali się razem ze swoimi rodzicami na wycieczkę do tego kraju i chcieli z niego wrócić samolotem rejsowym, mieli już nawet kupione bilety. Szybkie tempo ofensywy Talibów i wywołany przez nią chaos sprawiły jednak, że okazało się to niemożliwe. San Juan to miejsce zamieszkania dużej mniejszości afgańskiej i z relacji wynika, że część tych uczniów do niej należała i udała się do kraju aby spotkać się z krewnymi.
Według NPR w kontrolowanym przez Talibów Kabulu utknęło co najmniej 27 uczniów z 19 rodzin. Władze okręgu szkolnego ujawniły, że większości z nich towarzyszą rodzice. Podkreślili, że nie była to wycieczka szkolna a prywatna inicjatywa rodziców, z którą nie mieli nic wspólnego.
Rzecznik prasowy tego okręgu Raj Rai powiedział, że ich liczba może się zmienić. Ich zdaniem część uczniów i ich rodziców dała już radę opuścić Afganistan i jest w drodze do USA. Przyznał jednak, że z wieloma od kilku dni nie ma kontaktu. Podkreślił, że władze oświatowe są gotowe nieść im wszelką niezbędną pomoc i współpracują z władzami stanowymi i biurami Kongresu.
Jedno z tych biur należy do demokratycznego kongresmana Ami Bery, który reprezentuje ten okrąg wyborczy w Izbie Reprezentantów. Bera podkreślił, że zwrócił uwagę na tę tragiczną sytuację Departamentowi Stanu i Departamentowi Obrony. Na razie nie jest jednak jasne co administracja Bidena zrobi aby im pomóc.