0 
4 
Dwa plemiona Indian z Dakoty Południowej postanowiły na własną rękę chronić się przed koronawirusem. Nie spodobało się to władzom.
W Dakocie Południowej wykryto jak na razie niemal 3 tysiące infekcji chińskim koronawirusem a 31 osob poniosło z jego powodu śmierć. Pomimo tego republikańskie władze tego stanu jak na razie nie wprowadziły zbyt wielu restrykcji.
Takie podejście do sprawy nie spodobało się Siuksom z plemion Oglala i Cheyenne River. Oba plemiona postanowiły się chronić na własną rękę. Ustawiły więc w zeszłym miesiącu punkty kontrolne na drogach prowadzących do ich rezerwatów. Osoby chcące tam wjechać muszą udowodnić, że mają ku temu istotne powody oraz wypełnić odpowiedni kwestionariusz.
Ich “samowolka” nie spodobała się władzom stanu. Gubernator Kristi Noem wezwała ich do natychmiastowego zlikwidowania punktów kontrolnych na drogach. Dała im na to 48 godzin, po upływie tego terminu ma zamiar rozpocząć wobec nich czynności prawne. Jej rzecznik prasowa przypomniała, że Biuro Spraw Indiańskich już w zeszłym miesiącu stwierdziła, że Indianie mają prawo ograniczyć ruch na drogach prowadzących przez ich rezerwaty tylko po uzyskaniu zgody od stanu. Twierdzi, że nigdy o taką zgodę nie wystąpili, więc ich blokady są nielegalne.
Sami Indianie nie mają jednak zamiaru się wycofać. „Twoje ciągłe manipulowanie naszymi wysiłkami, których celem jest zrobienie tego, co dyktuje nauka i fakty, poważnie podkopuje asze możliwości ochrony mieszkańców rezerwatu” – powiedział pod adresem gubernator jeden z przywódców plemienia Cheyenne River Harold Frazier. Przedstawiciele tego plemienia stwierdzili, że nie wycofają się ze swojej metody. Chase Iron Eyes, rzecznik prasowy Juliana Bear Runnera, wodza Siuksów Oglala, zapowiedział, że będą bronić swojego prawa do walki z zagrożeniami zdrowotnymi, które przysługuje im jak każdemu niepodległemu narodowi. Stwierdził jednak, że chętnie porozmawiają o tym z panią gubernator i innymi lokalnymi politykami.
Obserwuj nas w Google News
Ładowanie ...
