Publicystyka

Trójmiejski system rowerowy kosztował miliony i okazał się niewypałem. Teraz rowery trafią do… urzędników

Ci z naszych Czytelników, którzy nie żyją na co dzień sprawami trójmiejskich samorządowych patologii, mogą nie pamiętać, jakim fiaskiem okazał się system rowerów miejskich Mevo. Przypomnijmy więc, w skrótowej formie, iż ten niezwykle drogi niewypał, który reklamowali prezydenci Gdyni, Gdańska i Sopotu kosztował ogromne pieniądze, a za jego klęskę nikt z urzędników nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Teraz samorządowcy projektują nowy system Mevo 2.0, który ma wystartować w połowie roku 2023. Tym razem za kwotę znacznie większą niż poprzednio. A co się stało ze starymi rowerami? Cóż, część z nich trafi do… urzędników. 

Zacznijmy może od przedstawienia decydentów w tej bulwersującej sprawie. Kluczowym podmiotem jest Obszar Metropolitalny Gdańsk-Gdynia-Sopot (dawniej: Gdański Obszar Metropolitalny), czyli stowarzyszenie samorządowe, które powstało 12 lat temu (15 października 2011 r.) z inicjatywy Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Aktualnie prezesem Rady OMGGS jest prezydent Gdyni Wojciech Szczurek, wiceprezesami prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz i prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Prezesem Zarządu OMGGS jest Michał Glaser (w przeszłości asystent P. Adamowicza), wiceprezesami Beata Neumann i Maciej Rusek.

Pierwotnie OMGGS planował wydać ponad 40 milionów złotych na system rowerów miejskich Mevo. Ostatecznie na konto operatora systemu, firmy NB Tricity (za którą stoi Nextbike Polska) trafiło 9,76 ml zł. Stało się tak m. in. dlatego, że system miejskiego roweru w Trójmieście od początku nie dział prawidłowo. Wszyscy narzekali na ogromne problemy z dostępnością rowerów, bo operator nie realizował dostaw zamówionych wcześniej kolejnych partii sprzętu. Do tego te, które jeździły po trójmiejskich ulicach, często się psuły. Ostatecznie system zakończył swoją działalność, obie strony wystąpiły wobec siebie na drogę sądową. Własnością Obszaru Metropolitalnego pozostały 1224 rowery, 660 stacji postoju, system IT, aplikacja i strona internetowa. Żaden z urzędników nie poniósł za fiasko systemu odpowiedzialności i nie stracił stanowiska.

Po kłopotach pierwszej edycji roweru miejskiego, formalnie to właśnie zarząd OMGGS podjął decyzję o rozwiązaniu umowy z NB Tricity na zarządzanie rowerem metropolitalnym Mevo. Na  utrzymywanych za ogromne pieniądze portalach miejskich i w mediach lokalnych przedstawiciele zarządu tłumaczyli wówczas, iż jest to “jedyna szansa na uratowanie idei roweru metropolitalnego dla mieszkańców, a także ochronę środków publicznych przeznaczonych na finansowanie tego projektu”.

– Od dnia dzisiejszego będziemy mieli prawdopodobnie, choć wykonawca chce współpracować, przerwę w funkcjonowaniu systemu. Będzie trwać do czasu, kiedy wspólnie z gminami, które będą chciały w tym projekcie uczestniczyć, wypracujemy wspólne rozwiązanie – oznajmiła podczas konferencji prasowej Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska, wówczas przewodnicząca Zarządu OMGGS.

System roweru miejskiego został wsparty środkami unijnymi, które wg prezydent Dulkiewicz zostały “przesunięte na inne zadania związane z poprawą dostępności i komunikacji w obszarze metropolitalnym”.

Powtórzmy raz jeszcze. Nikt nie stracił pracy, nikt nie poniósł odpowiedzialności, nikt też nie zwrócił dużej liczbie użytkowników wpłaconych na abonamenty niewykorzystanych pieniędzy. Spór o tę sprawę wciąż toczy się w sądzie.

Bardzo szybko po upadku systemu Mevo 1.0 urzędnicy zaczęli pracować nad… kolejną odsłoną miejskiego systemu rowerowego, Mevo 2.0. Dokładnie w tym samym składzie osobowym, z tymi samymi ludźmi na stanowiskach, tylko z innym operatorem, którym tym razem została firma City Bike Global. Nową umowę podpisano na 6 lat, a jej całkowita wartość ma zamknąć się w kwocie kilka razy wyższej niż poprzednio, sięgającej 159 milionów złotych. Według obietnic urzędników, tym razem do dyspozycji mieszkańców będzie 4099 rowerów oraz 717 stacji.

Ciekawie rozwiązano sprawę starych rowerów. Przez kilka lat przetrzymywano je w różnego rodzaju magazynach i innych pomieszczeniach użyteczności publicznej, informując jednocześnie, że po przeglądzie technicznym, demontażu silników i baterii, zostaną one dołączone do nowego systemu. Ostatecznie jednak urzędnicy OMGGS podjęli decyzję, że wystawią 800 rowerów na sprzedaż.  Na sprzedaż wystawili też baterie (bez ładowarek) i silniki ze zdemontowanych rowerów, ale zainteresowanie było niemal zerowe.

Według informacji w mediach lokalnych, dwie osoby kupiły dwa silniki i trzy baterie. Tak, dokładnie tak, jak Państwo przeczytali. Nie pomyliliśmy się, dwie osoby.

Podobnym sukcesem może zakończyć się sprzedaż rowerów, bo żeby je kupić, trzeba udać się na wizję lokalną do… oddalonego od Trójmiasta o 350 kilometrów Szczecina. Właśnie tam, w stolicy  województwa zachodnio-pomorskiego przetrzymywane są trójmiejskie rowery z systemu Mevo. Już bez baterii i bez silników. Zgodnie z informacją o sprzedaży “zbędnych składników rzeczowych majątku ruchomego”, jak na stronach OMGGS nazwano stare rowery Mevo, żeby zakupić rower trzeba przygotować minimum 430 złotych i udać się na wizję lokalną. Tę znów, żeby ułatwić wszystkim zakup, zaplanowano na poniedziałek 23 stycznia w godz. 12-14.

Może się jednak okazać, że obecność w Szczecinie we wczesne styczniowe popołudnie i odpowiednia kwota nie wystarczą, żeby zostać szczęśliwym nabywcą pamiątkowego roweru Mevo.

– Wymagana wizja lokalna odbędzie się w obecności przedstawiciela Stowarzyszenia, który sporządzi dla uczestników listę obecności. Dodatkowo wraz z ofertą wymagane będzie złożenie przez oferenta oświadczenia o przeprowadzeniu wizji lokalnej i zapoznaniu ze stanem sprzętu. Niewzięcie udziału w opisanej wyżej wizji lokalnej bądź niezłożenie ww. oświadczenia wraz z ofertą skutkować będzie dyskwalifikacją podmiotu zainteresowanego nabyciem rowerów i odrzuceniem oferty – tłumaczy Obszar Metropolitalny.

Cała ta groteskowa sytuacja byłaby pewnie idealnym scenariuszem do skeczu rodem z Monty Pythona. Na tym jednak paradoksy tej samorządowej patologii się nie kończą. Nietrudno bowiem nie zauważyć, że z 800 rowerów wystawionych na sprzedaż do 1224 jeszcze trochę brakuje. Jak tłumaczą decydenci, to dlatego, że duża liczba rowerów jest uszkodzona i nie nadaje się do jazdy. Ale część z tych, która może jeszcze być w jakikolwiek sposób wykorzystana i tak nie trafi na sprzedaż, tylko… do samych urzędników, o czym poinformowano w mediach społecznościowych.

– Cześć rowerów z poprzedniej wersji systemu zostanie przekazana urzędnikom z gmin Obszaru Metropolitalnego do wykonywania obowiązków służbowych. Pozostałe rowery zostaną wystawione na sprzedaż – poinformował OMGGS w mediach społecznościowych.

Jednocześnie przestrzegamy tych, którzy chcieliby zazdrościć urzędnikom tego nietypowego prezentu. Być może będzie to jedyna kara, którą poniosą za kompromitację systemu Mevo. Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby rower ważący blisko 32 kg, pozbawiony silnika i baterii, był urządzeniem z którego korzysta się wygodnie i komfortowo. Proszę więc nie zazdrościć i pamiętać o tym, że oni cierpią za nasze pieniądze. Przy następnych wyborach samorządowych proszę zaś pamiętać, że te wszystkie samorządowe patologie, przekręty i kompromitacje to przecież jest niezwykle mała cena, jaką płacą mieszkańcy miast w Polsce za to, że są wolni od tych obrzydliwych ludzi z wiadomo jakiej partii.

 

 

 

Źródło: Stefczyk.info Autor: Artur Ceyrowski
Fot. PAP

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij