To Rosjanie stoją za atakami w Nadniestrzu

W prorosyjskim Naddniestrzu doszło ostatnio do serii ataków terrorystycznych. Eksperci z amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną (ISW) uważają, że stoją za nimi Rosjanie.

Naddniestrze to separatystyczny region Mołdawii, który oderwał się od niej na początku lat 90tych bo chciał pozostać w ZSRR. Od tego czasu stacjonują w nim rosyjskie „siły pokojowe”. W ostatnich dniach doszło tam do serii incydentów. W poniedziałek budynek ministerstwa bezpieczeństwa w Tyraspolu miał zostać zaatakowany granatnikami, a we wtorek zniszczono dwa przekaźniki radiowe transmitujące rosyjskie stacje, a także miano zaatakować jednostkę wojskową. W środę miano odnotować strzały w pobliżu miejscowości Cobasna, gdzie znajduje się wielki rosyjski skład amunicji.

Sami Ukraińcy są przekonani, że to sami Rosjanie dokonują tych ataków aby wciągnąć Naddniestrze w wojnę. Ekperci z ISW również uważają, że to były ataki pod fałszywą flagą. Ich zdaniem celem jest usprawiedliwienie użycia stacjonujących tam „sił pokojowych” do ataku na Ukrainę. ISW podkreśla, że dwa bataliony piechoty zmotoryzowanej, które tam stacjonują, nie wystarczą do przeprowadzenia ataku na Odessę, ale mogą stanowić wsparcie ograniczonych ataków, które wywołają panikę i wywrą korzystny dla Rosjan efekt psychologiczny.

Eksperci boją się też, że Putin może chcieć zdestabilizować samą Mołdawię. Ich zdaniem może uznać niepodległość Naddniestrza tak, jak zrobił to z separatystycznymi republikami w Donbasie. Taka republika mogłaby poprosić o dodatkowe wojska, a gdyby udało mu się je jakoś tam przenieść, to wywarłoby to dodatkową presję na NATO. Mogłoby też dać Putinowi „tanie zwycięstwo”, które odciągnęłoby uwagę Rosjan od porażek na Ukrainie. Eksperci ISW podkreślają, że na razie za wcześnie na stwierdzenie która z tych opcji jest bardziej prawdopodobna.