Rosjanie kłamali, że wycofują wojska spod granicy

Rosjanie twierdzą, że wycofują część wojsk spod granicy z Ukrainą. Amerykanie zarzucili im kłamstwo.

Wbrew ostrzeżeniom zachodnich wywiadów w środę nie doszło do inwazji na Ukrainę. Rosyjskie agencje prasowe poinformowały też niedawno, że część jednostek stacjonujących przy granicy z Ukrainą zakończyła ćwiczenia i wraca do swoich baz. Pojawiły się także nagrania pokazujące ładowanie czołgów i wozów opancerzonych na platformy kolejowe. Wiele osób liczyło na to, że to początek deeskalacji. Zachodni politycy pozostawali jednak sceptyczni.

Wygląda na to, że ten sceptycyzm niestety był uzasadniony. Rzecznik prasowy Departamentu Stanu Ned Price poinformował, że zamiast wycofywać wojska spod granicy z Ukrainą wysyła w jej pobliże kolejne. Nieoficjalnie wiadomo, że liczebność rosyjskich sił wzrosła o ok. 7 tysięcy żołnierzy. Price poinformował też, że rosyjskie wojska przeszły na pozycję do ataku. „To powód do głębokiego zaniepokojenia” – przyznał.

Price zauważył też, że w ostatnich tygodniach rosyjskie media i politycy mówią o szeregu historii, z których każda może zostać odpowiednio nagłośniona i użyta jako pretekst do inwazji. Stwierdził, że może chodzić o rzekomą aktywność ukraińskich sił zbrojnych w Donbasie czy fałszywe historie o aktywności USA i NATO, a nawet fake newsy, że Ukraina czy NATO naruszyły terytorium Rosji.

Rzecznik skomentował też słowa Putina z wtorku. Prezydent Rosji stwierdził, że Ukraińcy prowadzą ludobójstwo Rosjan w Donbasie. W środę Moskwa stwierdziła też, że znaleziono tam masowe groby. Price stwierdził, że te stwierdzenia to całkowite kłamstwo.

W ostatnim czasie uwaga Rosji skupiła się ponownie na dwóch „Republikach Ludowych” na wschodzie Ukrainy. Rosyjska Duma poprosiła Putina o to, żeby zerwał porozumienia mińskie i uznał ich niepodległość. Departament Stanu ostrzegł go, że byłoby to „ogromne naruszenie prawa międzynarodowego”, które wywołałoby „twardą odpowiedź” USA i NATO.