Publicystyka

Niemiecka europoseł żąda, by nie dawać Polsce pieniędzy

Kryzys wywołany wojną, konieczność pomocy milionom uchodźców z Ukrainy, ogromne problemy związane z nieracjonalną i niesprawiedliwą polityką energetyczną UE są nieważne, to nie są wystarczające powody, by Polska otrzymała wsparcie w ramach Funduszu Odbudowy. Niemiecka europoseł domaga się, by wstrzymać wypłatę pieniędzy dla Polski, bo “nie przestrzegamy praworządności”.

– Jesteśmy absolutnie przekonani, że w odniesieniu do Krajowego Planu Odbudowy, Komisja powinna powstrzymać się od jego zatwierdzenia, dopóki wszystkie wymogi formalne nie zostaną spełnione – tak niemiecka europoseł Gabriele Bischoff, zapewne zainspirowana skargami totalnej opozycji, odniosła się do konieczności jak najszybszej wypłaty Polsce unijnych środków.

Gabriele Bischoff, to polityk rządzącej w Niemczech SPD, w Parlamencie Europejskim reprezentująca frakcje Europejskich Socjalistów. Nie wiemy, czy słowa polityk związanej z obecnym rządem Niemiec można traktować jako oficjalne stanowisko całej partii, ale trzeba założyć, że obecne władze w Berlinie z pewnością się z nimi zgadzają. Nie jest tajemnicą, że działania polskich władz od początku rosyjskiej agresji na Ukrainie i ostre naciski na Niemcy, nie spodobały się naszym zachodnim sąsiadom i mocno nadwątliły ich reputację.

Tym bardziej, że to właśnie Niemcy są największym przeciwnikiem zaostrzenia sankcji wobec Rosji i od lat finansowo wspierają rządy Władimira Putina. To przecież Niemcy doprowadziły do uzależnienia Europy od rosyjskich surowców, łamały embargo na dostarczanie komponentów dla rosyjskiego sprzętu wojskowego, nie chciały udzielić Ukrainie pomocy wojskowej,  a były kanclerz Gerhard Schroeder, partyjny kolega Bishoff jest jednym z największych europejskich przyjaciół Putina.

Jakże cynicznie zatem brzmią słowa niemieckiej polityk o łamaniu w Polsce praworządności, gdy na Ukrainie giną cywile, a ich krew spływa także na niemieckie ręce.

Rosjanie niszczą Ukrainę z “niemieckiego” lotniska?

Jakby dowodów na niemiecki współudział było mało, dorzućmy jeszcze jeden. Niemcy mają udziały w rosyjskim lotnisku wykorzystywanym w działaniach wojennych. Jak poinformowało Radio Swoboda, spółka zarządzająca lotniskiem Pułkowo pod Petersburgiem, które jest wykorzystywane w celach wojskowych, w 25 procentach należy do niemieckiego przedsiębiorstwa Fraport.

– Co najmniej sześć rosyjskich samolotów korzysta z lotniska w Pułkowie w celu prowadzenia wojny z Ukrainą – zauważa z kolei gazeta “Ekonomiczna Prawda”.

Według PAP, Pułkowo to jedno z pięciu największych lotnisk w Rosji. Spółką zarządzającą jest rosyjskie przedsiębiorstwo Gates of the Northern Capital, w jednej czwartej należące do niemieckiej firmy Fraport. Ponad 31 proc. udziałów Fraportu należy do kraju związkowego Hesja, a około 21 proc. do miasta Frankfurt. Prawnik Viktor Winkler przekazał niemieckiemu portalowi Hessenschau, że jeśli fakt wykorzystywania lotniska Pułkowo przez armię rosyjską w wojnie z Ukrainą zostanie potwierdzony, to można uznać, że Fraport łamie prawo międzynarodowe. Niemieckie przedsiębiorstwo twierdzi, że lotnisko Pułkowo jest cywilne, a firma nie ma wiedzy o jego wojskowej funkcji.

Źródło: stefczyk.info, pap Autor:
Fot. CC 4.0

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij