Groźny narkotyk dotarł do Polski. Seria zgonów w mazowieckiej miejscowości Najnowsze wiadomości z kraju

Groźny narkotyk dotarł do Polski. Seria zgonów w mazowieckiej miejscowości

Ulice pełne  nieprzytomnych lub nieświadomych ludzi leżących na chodnikach czy trawnikach, przykrytych kartonami czy brudnymi śpiworami lub chodzący jak zombie w poszukiwaniu narkotyków. To problem, z którym od lat zmaga się wiele amerykańskich miast. San Francisco, Portland czy Los Angeles toną pod potworną plagą opioidów, która co roku zabija tysiące osób. Amerykańskie służby nie mają wątpliwości, że za tę katastrofę odpowiada nielegalnie dystrybuowany przez dilerów lek, który stosowany jest jako narkotyk – fentanyl. Wiele wskazuje na to, że opioid, dotychczas stosowany u nas wyłącznie w szpitalach, dotarł także na polskie ulice. W TVN-owskiej “Uwadze”, pojawiała się właśnie seria reportaży na ten temat. Fentanyl ma pustoszyć szczególnie jedno z mazowieckich miast. Dilerzy są bezkarni, a ludzie umierają. Czy plagę uda się jeszcze zatrzymać?

Żuromin to miejscowość położona w północnej części województwa mazowieckiego tuż przy granicy z województwem warmińsko-mazurskim. Do warszawskiej centrali jest stąd dość daleko, co w pewien sposób może tłumaczyć opieszałość Komendy Wojewódzkiej Policji, która dopiero po interwencji TVN-u zdecydowała się podjąć dodatkowe kroki by na poważnie zająć się problemem. A ten jest ogromny.  Tylko w ostatnich kilku miesiącach z piwnic bloków przy Osiedlu Wyzwolenia wyniesiono zwłoki 5 młodych osób, które przedawkowały fentanyl. Bilans ostatnich kilku lat jest jeszcze bardziej tragiczny – mieszkańcy mówią o kilkudziesięciu osobach, choć dodają, że mogło być ich jeszcze więcej, ale rodziny wstydziły powiedzieć, co było przyczyną śmierci ich bliskich.

Są jednak tacy, którzy walczą – to matki i osoby bliskie zmarłych. Niestety, choć w wielu przypadkach same interweniowały w miejscowej komendzie policji, to każda z policyjnych akcji przeciw dilerom, których nazwiska i adres zamieszkania wszyscy znają, kończyła się spektakularną klęską. Nic przy nich nie znaleziono, choć dziennie “po prochy” przychodzi do nich kilkadziesiąt osób. Mieszkańcy żywią przypuszczenia, że któryś z policjantów najzwyczajniej informuje podejrzanych dilerów o planowanej akcji, tak, by przed nalotem zdążyli ukryć narkotyki.

Według reportażysty “Uwagi” jedną z ostatnich osób fentanylu był  36-letni Paweł Karpiński który zmarł kilka tygodni temu.

“Diler, od którego mężczyzna miał dostać narkotyk, to – według relacji bliskich Pawła – najbardziej znany sprzedawca leków w mieście. Klienci mają umawiać się z nim telefonicznie w klatce schodowej jego bloku, nazywanej przez mieszkańców „apteką”.

– Wszyscy o tym wiedzą, policja też wie. Nic nikt nie reaguje, nic nikt nie robi. A on jest królem i panem – słyszymy od jednej z mieszkanek.

– Kilka razy widziałam syna, jak tam wchodził i wychodził. Wypierał się, twierdził, że nic nie bierze. Że to dla kolegi – mówi matka zmarłego Pawła.” – słyszymy w reportażu.

Reporterzy TVN, postanowili zrobić zasadzkę na dilera, przez kilkanaście godzin obserwując jedną z klatek schodowych. Według ich relacji w tym czasie na klatce pojawiło się ok dwudziestu młodych ludzi, każdy wpadał na chwilę, a potem i zaraz wychodził.

– Pracuję na tym osiedlu. Widzę kilka osób dziennie, jak wchodzą i wychodzą. I jak później wyglądają – mówi pani Jadwiga, matka zmarłego Pawła. – Niedawno w innym bloku też znaleźli trupa, chłopak miał 37 lat. Teraz zmarł mój syn, a ci, co zmarli wcześniej, to palców u rąk i nóg zabraknie. W lutym zmarły 3 albo 4 osoby – dodaje kobieta pytana przez dziennikarzy “Uwagi”.

Do tej pory śledztwem zajmowała się miejscowa policja, ale po interwencji dziennikarskiej sprawa została przeniesiona do Komendy Wojewódzkiej. Czy ta poradzi sobie z problemem? Pozostaje też pytanie, ile takich miejscowości jak Żuromin jest w skali całego kraju?

Przypomnijmy, że opioidy od kilku lat stają się coraz popularniejszą używką polskiej młodzieży. O swoich problemach z uzależnieniem od “opio” i leków śpiewa (a być może śpiewał, bo być może już nie żyje) m.in. gliwicki raper Tonciu, który mimo kilku odwyków nie potrafił poradzić sobie z nałogiem. Jego piosenki to dziennik powolnego umierania, a rapowane słowa łamią serce.

Poniżej fragment jednej z tych piosenek:

“Ona zabrała mi życie sam zabrałem sobie życieI zniszczyłem je całej swojej rodzinieKocham morfinę i nienawidzęTo nie zabawa na tydzieńOna zabrała mi życie ona kazała mi cierpiećOna kazała mi klęczeć ona kazała mi płakaćOna zabrała mi lataOna chciała żebym upadł i żebym k***a nie wstawałOna kazała mi ryczeć w p****j samotności z której już nigdy nie wyjdęJestem tak bardzo zniszczonyJestem tak bardzo toksyczny a tak bardzo chcę bliskości”.

Czytaj także:

Co ćpają nasze dzieci

Źródło: Autor:
Fot. fot. screenshot TVN Uwaga

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij