Publicystyka

“Dla Ciebie nie ma już ratunku”, czyli co ćpają nasze dzieci

Ostatni głośny wywiad Jasia Kapeli z Krzysztofem Stanowskim doczekał się licznych komentarzy. Wśród nich dominowały głosy szyderstwa z lewicowego aktywisty, który przyjął od prowadzącego pieniądze za udział w programie. Nie chcę tu oceniać postawy obu panów, czy poziomu samej rozmowy, to zrobili inni, pewnie lepiej. To zresztą z perspektywy tego tekstu nieważne. Kapela odniósł się jednak do kwestii, która przeszła bez echa, a która powinna być poddana głębszej refleksji. Chodzi o narkotyki brane przez nasze dzieciaki.

Mówiąc o młodych niedocenionych artystach aktywista wspomniał o pewnym raperze z Gliwic, który w swojej twórczości dzieli się swoimi swoimi spostrzeżeniami na temat opiatów. Postanowiłem sprawdzić, czy ów twórca, nazwijmy go T., jest wart moich pieniędzy z opłaty reprograficznej. Nie ukrywam, że mając okazję poznać próbkę twórczości Jasia Kapeli z dużą dozą sceptyzmu odnosiłem się do muzyki wspomnianego rapera, spodziewając się słabych bitów, miałkiego tekstu i nieporadnych rymów. Dostałem coś zgoła odmiennego: mocny dobry rap w starym stylu i przejmujące teksty opowiadające historię młodego człowieka, który od blisko 10 lat (jak śpiewa) zmaga się ze swoim nałogiem. Zważywszy, że teraz ma jakieś 20 lat, to prawie połowa jego życia, które upłynęło pod znakiem coraz cięższych prochów. Zatrucia, detoksy, odwyki, samookaleczanie, poważne problemy psychiczne, to jego codzienność, z którą jak wynika z tekstów, raz z lepszym raz z gorszym skutkiem się zmaga. Nie on jeden zresztą. W licznych komentarzach pod każdym kolejnym słuchanym kawałkiem, wczytywałem się w coraz głośniejszy krzyk rozpaczy innych dzieciaków, które przechodzą podobną drogę do rapera. Co więcej, nie sposób odnieść wrażenia, że stał się on poniekąd głosem ich wszystkich, rozpaczliwie pytającym co dalej? A dalej niestety często jest systematyczny zjazd w dół w myśl słów zawartych w jednej z piosenek “dla Ciebie nie ma już ratunku”. T. sam siebie nazywa “opiowrakiem” i pod tym określeniem podpisują się też jego słuchacze.

Narkotyki doprowadziły ich do miejsca, z którego często nie ma już powrotu. Tak, to możemy przeczytać w każdym poradniku dla młodzieży: “zaczyna się niewinnie, a kończy na głębokim uzależnieniu”. T. nie śpiewa jednak o najpopularniejszej w Polsce marihuanie, która według autorów poradników,  ma być dla młodzieży tą “bramą inicjacyjną”. Trudno nie odnieść wrażenia, że dzisiejsze dzieciaki wybrały drogę jeszcze bardziej na skróty, w której marihuana owszem jest obecna, ale jakoś tak z boku, na marginesie. Młodzi ludzie nie zaczynają ćpać, bo jakiś diler z osiedla czy szkoły sprzedał im pakiet z marihuaną czy amfą (historia o pierwszej dawce za darmo od dawna jest tylko legendą). Oni narkotyki zdobywają sami, niemal zupełnie legalnie, bez obawy przed policją – w aptekach.

Mimo kolejnych zaostrzeń prawa na rynku wciąż dostępne są bez recepty lekarstwa, z których dzięki internetowym poradnikom można przygotować mocne, głęboko uzależniające narkotyki. Ceny samoróbek są zresztą dużo niższe niż “towaru od dilera”. I nie, nie trzeba mieć do tego domowego laboratorium. Np. wyekstraktowanie euforycznej kodeiny z silnego leku przeciwbólowego czy popularnego syropu jest dość proste (choć nieumiejętne lub niedokładne  zrobienie tego może zakończyć się bolesną agonią) . Z kolei silnie psychodeliczną benzydaminę, można uzyskać z leku na świąd pochwy.

W dobie internetu dziś nawet nie trzeba iść do apteki, by kupić te lekarstwa. Można zamówić je w sieci, co powoduje, że odpada kolejny powód, który dla kogoś, kto zamierza zacząć swoją przygodę z narkotykami często był odstraszający – wstyd przed farmaceutą.

Kodeina to już nie jest “niewinna ganja”, którą przypalamy z kolegami na ławce przed blokiem. To silnie uzależniający opiat, który nasza wątroba metabolizuje do morfiny. Czym jest morfina chyba nikomu nie muszę tłumaczyć. Stąd prosta droga do heroiny, dość szybka zresztą, bo tolerancja na kodeinę rośnie dość szybko, a młodym ludziom potrzeba coraz mocniejszych wrażeń. Potwierdzają to wyniki ankiet przeprowadzanych wśród zażywających kodeinę. 41 proc. z nich deklaruje, że z chęcią skosztowałaby heroiny, a kolejne 8 proc. stwierdza, że już to zrobiła i nie żałuje.

O swojej przygodzie z heroiną śpiewa także T., wykrzykując, że “zabrała mu duszę”. Inne znalezione w sieci relacje brzmią podobnie [zapis oryginalny]:

“Pokój cały w strzykawkach, igłach, maku, pudełkach po lekach. Nikt już tu nie wchodzi, ja nie wychodzę. Nie jestem w stanie do pokoju donieść ostatnimi czasami nawet herbaty. Zaczynam seplenić, tracić świadomość patrząc w jeden punkt na niebie w którym nic się nie dzieje. Zaczynam widzieć we wszystkim barwy, wszystko jest takie piękne. Dopóki działanie się nie skończy. Wtedy wszystko wkurwia. Ale to już tylko kwestia wkłucia, odpowiedniego trafienia. Jest dobrze.  Nie potrafię myśleć o niczym innym. Cała się trzęsę. Czuję, że wszystkie uczucia zostały ze mnie wyprane. Mam zaburzony błędnik ruchowy, chodzę krzywo. Nie pamiętam już jak to jest mieć ciepłe ręce czy stopy. Dłonie u czubkach są fioletowo-różowe i bolą. Mięśnie też bolą. Na dłoniach mam pełno drobnych kropeczek, bo już ledwo się wkłuwam. Nie odczuwam już zmęczenia. Zaczynam okradać ludzi, matkę, apteki.” – czytamy wyznanie szesnastolatki, która jedyną drogę dla siebie widzi w samobójstwie, którego jednak się boi. Kolejne wpisy są równie przybijające, a schemat wciąż ten sam: ciąg- odwyk – szpital psychiatryczny – detoks – ciąg. W pewnym momencie opowieść się urywa, jaki jest jej koniec, pewnie nigdy się nie dowiemy.

Takich wpisów jest więcej. Dużo więcej. Oczywiście część może być zmyślona, lecz autentyczność niektórych trudno jest podważyć. Za dokładne, zbyt szczegółowe opisy. Wspólnym mianownikiem jest kodeina a w konsekwencji heroina. Jeśli chodzi o sam początek brania, to często nie ma większego znaczenia, czy dziecko jest z tzw. dobrego domu, czy patologicznej rodziny. Początek wygląda tak samo – apteka. W przypadku bardziej świadomych rodziców udaje się to w porę zauważyć i zareagować. Gdy rodzicielskiej czujności zabraknie, zjazd w dół. Często bez trzymanki.

 

Źródło: Autor: Piotr Filipczyk
Fot.

Polecane artykuły

0 0

Sceny jak z horroru: wrony atakują mieszkańców miasta

Polka wicemistrzynią świata w judo

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij