Na pierwszym posiedzeniu rządu po rekonstrukcji z ust premiera Donalda Tuska padły zdecydowane słowa w kierunku obecnych ministrów – mają je sobie wziąć do serca szczególnie “debiutanci”. O co chodzi?
Na początku posiedzenia Tusk zdecydował się wygłosić – jak sam to określił – “organizacyjną uwagę” dotyczącą tego, jak mają wyglądać spotkania z ministrami. Okazuje się, że zabieranie głosu na posiedzeniach powinno mieć charakter… limitowany. Wszystko po to, by posiedzenia rządu nie przekształciły się w “klub dyskusyjny”:
– Chce państwa uprzedzić, szczególnie tych debiutantów, praca nad przygotowaniem każdego posiedzenia rządu, to jest praca, która odbywa się każdego dnia. Posiedzenie rządu to nie jest klub dyskusyjny – powiedział premier.
Tusk zaznaczył, że zabieranie głosu nie jest pożądaną przez niego cnotą: – Ci, którzy ze mną długo współpracują, wiedzą, że to nie jest cnota przeze mnie najbardziej pożądana, to znaczy zabieranie głosu w każdej sprawie i na każdy temat. My tutaj mamy rozwiązywać problemy, jeśli takie się pojawiają i podejmować decyzje.