Najnowsze wiadomości ze świata

Skradziona rzeźba wróciła do muzeum po pół wieku. Słynny detektyw odnalazł ją przypadkiem

W 1973 roku złodzieje ukradli z muzeum Musee du Pays Chatillonnais pamiętającą rzymskie czasy rzeźbę Dionizosa. Po pół wieku została im zwrócona przez słynnego holenderskiego historyka sztuki i detektywa Arthura Branda.

Rzeźba o której mowa została wykonana z bronzu i ma ok. 40 centymetrów wysokości i przedstawia greckiego boga płodności i wina Dionizosa, przedstawionego przez artystę jako dziecko. Archeolodzy znaleźli ją w 1894 roku podczas wykopalisk w rzymskiej wiosce Vertillum we wschodniej Francji. Była uznawana za jedno z najważniejszych dzieł z epoki rzymskiej znajdujące się we Francji.

W grudniu 1973 roku muzeum, w którym się znajdowała, padło ofiarą kradzieży. Złodzieje dostali się do środka przez wybite okno i ukradli ten posąg, ok. pięciu tysięcy rzymskich monet oraz inne zabytki. Policji nie udało się ich złapać a sama rzeźba rozpłynęła się bez śladu. Nikt nie liczył, że kiedykolwiek uda się ją odnaleźć.

Zmieniło się to dwa lata temu, kiedy anonimowy austriacki kolekcjoner skontaktował się z Arthurem Brandem. Brand to holenderski historyk sztuki, który specjalizuje się w poszukiwaniu zaginionych lub skradzionych dzieł sztuki. W swojej karierze odnalazł ich ok. 200, w tym obraz Salvadora Daliego, Tamary Łempickiej czy Picassa. Był również bohaterem serialu dokumentalnego o swoich poszukiwaniach nadawanego w holenderskiej telewizji. Kolekcjoner chciał, żeby dowiedział się coś więcej o rzeźbie którą niedawno kupił.

Detektyw szybko zrozumiał, że ta rzeźba ma ogromną wartość historyczną. Z tego powodu zdziwiło go, że nie może znaleźć o niej żadnych informacji w katalogach sztuki. Uznał wtedy, że najprawdopodobniej została skradziona. Po miesiącach poszukiwań dowiedział się w końcu czym jest. Informacje o tym znalazł dopiero w jednym z numerów mało znanego francuskiego magazynu o archeologii z 1927 roku. Kontakt z francuską policją potwierdził, że chodzi o rzeźbę skradzioną z francuskiego muzeum.

Wyglądało jednak, że z jej odzyskaniem będzie problem. Od swojej kradzieży najprawdopodobniej wielokrotnie zmieniała właścicieli a ostatni kupił ją w dobrej wierze i nie podejrzewał nawet, że może pochodzić z przestępstwa. Do tego zgodnie z francuskim prawem sprawa jej kradzieży i tak się przedawniła po pięciu latach. Kiedy jednak jej właściciel poznał historię tej rzeźby, to od razu zaproponował, że odda ją muzeum za darmo.

Zgodnie z francuskim prawem należała mu się jednak zapłata za jej przechowanie, będąca procentem jej wartości. Dokładnej kwoty nie ujawniono, ale z racji ogromnej wartości tej rzeźby chodziło o niebagatelną kwotę. Kwotę, na której zapłacenie ani muzeum ani władz miasta Chatillon po prostu nie było stać. Brand skontaktował się z dwoma brytyjskimi kolekcjonerami, Brettem i Aaronem Hammond, którzy zgodzili się na pokrycie z własnej kieszeni połowy tej kwoty, drugą połowę pokryły władze miejskie.

W tym tygodniu rzeźba w końcu wróciła do muzeum. Jego dyrektor Catherine Monet popłakała się kiedy jej ją wręczył. Sam detektyw powiedział telewizji BBC, że była tak poruszona, że bał się, że upuści ją na podłogę. On sam przyznał, że odnalezienie zaginionej rzeźby po tylu latach to wysoce niecodzienne zdarzenie. Dyrektor powiedziała agencji AFP, że dopiero otrzymawszy ją uświadomiła sobie, że jest znacznie piękniejsza od kopii, którą muzeum wystawiło na jej miejsce. Dodała, że jeśli Brand postanowi odwiedzić ich kolekcję, to do końca życia nie będzie musiał płacić za bilet wstępu.

Źródło: Stefczyk.info na podst. BBC, AFP Autor: WM
Fot. Zdjęcie ilustracyjne Pixabay

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij