Emerytowany generał sowieckiego i rosyjskiego wywiadu Lew Sockow oskarżał Polskę o wybuch drugiej wojny światowej. Wczoraj znaleziono jego zwłoki.
90-letni Sockow w czasach ZSRR służył w KGB, a po jego rozwiązaniu w 1991 roku przeszedł do nowo utworzonej SWR, służby wywiadu zagranicznego. Łącznie służył w wywiadzie przez ponad 40 lat. Po przejściu w stan spoczynku zaczął pisać publikacje o historii radzieckiego wywiadu.
W Polsce zrobiło się o nim głośno w 2009 roku, kiedy napisał książkę „Sekrety polskiej polityki”. Lansował w niej kłamliwą tezę, jakoby to Polska przyczyniła się do wybuchu II Wojny Światowej. Twierdził w niej, że przedwojenne władze w Warszawie współpracowały z Niemcami, a wspólnie z Francją i Wielką Brytanią prowadziły antyradziecką politykę, co miało storpedować „budowę systemu bezpieczeństwa zbiorowego w Europie”.
Były kagiebista nie będzie już miał okazji kłamać o naszym kraju. Serwis Mk.ru informuje, że w środę rodzina znalazła jego zwłoki, leżały w jego moskiewskim mieszkaniu. Służby zawiadomił jego prawnuk. Według wstępnych ustaleń popełnił samobójstwo, strzelając do siebie z pistoletu.
Jak donosi portal Sockow miał zostawić list pożegnalny. Ujawniono na razie tylko jego fragment. Tłumaczy w nim, że pistolet, z którego się zabił, to nagroda za tajną misję w Mongolii. Miał go otrzymać w 50tą rocznicę bitwy na rzece Chałchin-Goł, w której Sowieci pokonali w 1939 roku Japończyków, i traktować go jak relikwię.
Rosyjski serwis informuje, że zdaniem jego rodziny powodem samobójstwa był kiepski stan zdrowia i zmęczenie psychiczne. Dziennikarze podkreślili, że w ostatnich latach emerytowany szpieg miał wielokrotnie powtarzać, że żyje już za długo.