Naukowcy z całego świata usiłują znaleźć lek na COVID-19. Polacy nie chcieli być wyjątkiem.
Na razie na powodowaną chińskim koronawirusem chorobę COVID-19 nie ma żadnego lekarstwa, można jedynie podtrzymywać życie pacjentów licząc na to, że ich układom odpornościowym uda się przezwyciężyć infekcję. Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu rozpoczął badania nad wpływem chlorochiny. Ten organiczny związek chemiczny od dawna stosuje się np. w leczeniu malarii i innych chorób. Wrocławscy naukowcy podejrzewają, że podanie jej chorym na COVID-19 pomoże powstrzymać lub przynajmniej ograniczyć ciężkie powikłania płucne, najbardziej niebezpieczny objaw COVID-19.
Program testów został opracowany przez specjalistów od badań klinicznych i chorób zakaźnych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, ale badania – sfinansowane przez Agencję Badań Medycznych – będą prowadzone w kilku ośrodkach w Polsce. Oprócz Wrocławia weźmie w nich udział Łódź i Poznań.
9 kwietnia zakwalifikowano do badań pierwszego pacjenta. W sumie w programie ma wziąć udział 400 osób. Na ich wyniki przyjdzie nam poczekać co najmniej kilka tygodni. „To było ogromne wyzwanie” – powiedziały o uruchomieniu prac ich koordynatorki, prof. Ewa Jankowska i prof. Brygida Knysz – „Uruchomienie tak dużego i ważnego badania w ciągu dwóch tygodni, przy uwzględnieniu obecnych braków na rynku, było wyjątkowo trudne”. Przyznały, że niezbędny sprzęt kupowano w szaleńczym tempie, ale dzięki wysiłkom badaczy i ludzi dobrej woli udało się go skompletować na czas.
Osoby zakwalifikowane do programu, które będą rekrutowane przede wszystkim wśród seniorów i chorych na choroby przewlekłe – dostaną zestaw składający się z termometru, ciśnieniomierza i urządzenia do pomiaru saturacji. Wyniki pomiarów z tych sprzętów będą na bieżąco wysyłane do Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Części pacjentów będzie podawana chlorochina. Porównanie ich wyników z wynikami pacjentów, którzy jej nie dostają, pozwoli na stwierdzenie czy środek ten faktycznie pomaga na COVID-19.