Jak poinformował portal Onet.pl była europosłanka PO Julia Pitera została zawieszona na jakiś czas w prawach członka. Ona sama twierdzi, że dowiedziała się o tym dopiero kiedy chciała zagłosować w wyborach przewodniczącego.
Pitera powiedziała portalowi TVP Info, że poszła zagłosować w wyborach nowego przewodniczącego PO. Na miejscu okazało się, że jej nazwiska nie ma na liście uprawnionych do głosowania. Członkowie komisji wręczyli jej za to informację o tym, że została zawieszona w prawach członka.
Portal Onet opublikował zdjęcie tej decyzji, datowanej na 27 listopada. „Postanawiam o natychmiastowym czasowym zawieszeniu Pani w prawach członka Platformy Obywatelskiej RP do czasu wyjaśnienia sprawy Pani licznych i powtarzających się, szkodzących wizerunkowi Platformy Obywatelskiej wypowiedzi medialnych” – napisał w nim rzecznik dyscyplinarny Łukasz Abgarowicz.
W odpowiedzi na publikację Onetu rzecznik PO Jan Grabiec wydał dementi. Poinformował, że Pitera nie jest zawieszona w prawach członka PO i oddała głos w wyborach. Sama polityk podaje jednak inną wersję wydarzeń. „Zagłosowałam dlatego, że zażądałam wyjaśnień jak to jest możliwe, że nic nie wiedziałam o zawieszeniu. Powiedziałam, że będę skarżyła wybory do sądu krajowego” – powiedziała TVP Info – „W związku z tym dopisano mnie na liście, bo ktoś sobie wymyślił, że 20 grudnia zostałam odwieszona, ale nic o tej sprawie mi nie jest wiadome. Nie wiem skąd pan Grabiec wiedział coś takiego lepiej niż ja”.
Sam Abgarowicz potwierdził w rozmowie z PAP, że to on podjął decyzję o zawieszeniu Pitery. Twierdzi jednak, że została o tym poinformowana drogą mailową. Brak jej nazwiska w Centralnym Rejestrze Członków jego zdaniem był zwykłą pomyłką, która została szybko wyjaśniona.
Sama Pitera uważa, że jej zawieszenie było prywatną wendettą polityka, który jest równocześnie komisarzem wyborczym odpowiedzialnym za organizację wyborów przewodniczącego. Uważa też, że Abgarowicz nie miał prawa jej zawiesić gdyż taką decyzję musiałby podjąć dopiero zarząd PO. Sam rzecznik twierdzi, że może zawiesić kogo chce i najbliższy Zarząd Krajowy podejmuje jedynie decyzję o kontynuowaniu lub zakończeniu tego zawieszenia.
Konflikt pomiędzy Piterą i Abgarowiczem ciągnie się już od kilkunastu lat i ma związek z postacią nieco już zapomnianego prezydenta Warszawy Pawła Piskorskiego z Unii Wolności. Jego rządy nad stolicą nazwano tzw. układem warszawskim, a on sam był oskarżany o liczne afery i nadużycia.
Pitera była jego zagorzałą krytyczką, jeszcze jako radna AWS zagłosowała przeciwko wyborowi Piskorskiego na prezydenta, co było złamaniem koalicyjnych ustaleń i uruchomiło ciąg zdarzeń, który spowodował rozpad koalicji rządowej AWS-UW.
Abgarowicz w tamtych czasach był jednym z najbliższych współpracowników Piskorskiego i razem z nim przeszedł w 2001 roku do nowo utworzonej PO. W 2006 roku Dziennik ujawnił aferę związaną z zakupem ponad 320 hektarów ziemi pod zalesienie za większą kwotę, niż zadeklarowane przez niego w oświadczeniu majątkowym środki. Dzień później Donald Tusk postanowił wyrzucić go z partii. Wkrótce potem usunięto również wielu jego współpracowników. Abgarowicz przetrwał tą czystkę ale w proteście zrezygnował z bycia szefem mazowieckich struktur PO po zaledwie kilku dniach od wyboru na to stanowisko.