Afryka ma wielki problem z kłusowaniem na nosorożce. Naukowcy wpadli na pomysł jak walczyć z tym zjawiskiem – chcą im wstrzykiwać radioaktywną substancję do rogów.
Nosorożce padają ofiarą kłusowników z powodu ich rogów. Sproszkowany róg nosorożca jest bowiem uznawany w Chinach i innych państwach Azji za cudowne lekarstwo, które pomaga na szereg schorzeń, od gorączki po kamienie nerkowe. Nie ma oczywiście żadnych dowodów, że faktycznie pomaga, ale to nie zmniejsza jego popularności na czarnym rynku. Rogi są też często kupowane przez bogatych kolekcjonerów. Ich cena jest ogromna – wagowo są droższe niż kokaina czy złoto – co sprawia, że proceder kłusowania na te zwierzęta jest szeroko rozpowszechniony. Przyrodnicy ostrzegają, że jeśli nic się z tym nie zrobi, to nosorożce za kilkadziesiąt lat mogą stać się wymarłym gatunkiem.
Naukowcy z uniwersytetu Witwatersrand w RPA wpadli na pomysł jak walczyć z tym zjawiskiem. U dwudziestu zwierząt wywiercili w rogach małe dziurki, które wypełnili radioaktywną substancją. Dobrano ją tak, by nie stanowiła zagrożenia dla samego zwierzęcia. Powodem jest to, że róg z taką substancją aktywowałby bramki wykrywające promieniowanie, które stoją na lotniskach, przejściach granicznych itp., dzięki czemu przemyt takiego rogu byłby znacznie utrudniony. Szef tego projektu, profesor James Larkin, zauważył, że na świecie jest rozbudowana sieć wykrywaczy promieniowania, której celem jest walka z nuklearnym terroryzmem, a oni postanowili to tylko wykorzystać.
Na początku XX wieku populacja nosorożców wynosiła ok. pół miliona, ale obecnie spadła do ok. 27 tys. Większość z nich, 16 tys., żyje właśnie w RPA. Szacuje się, że kłusownicy w tym kraju zabijają rocznie ok. 500 zwierząt. Często usypiają zwierzę i odcinają mu róg, przez co zdycha potem w męczarniach. „Musimy zrobić coś nowego i coś innego by ograniczyć kłusownictwo” – stwierdził Larkin – „Wiesz, wystarczy spojrzeć na statystyki, już zaczęły rosnąć. Podczas covidu spadły, ale po nim zaczynamy widzieć, że znowu rosną”.