Aleksiej Spiridonov raczej na zawsze zostanie zapamiętany przez polskich kibiców jako człowiek pałający wielką niechęcią do Polski oraz Polaków, co jakiś czas przypominając o sobie poprzez kolejną skandaliczną wypowiedź, zachowanie czy wpis uderzające w nasz kraj i naród. Nie inaczej było tym razem pod tweetem polskiego siatkarza, Karola Kłosa.
Historia polskiego sportu niemal z każdym następnym pokoleniem dostarcza nam wielu nowych bohaterów, niezapomnianych chwil, zarówno tych pięknych i jak i tych gorszych, a także i… wrogów narodowych numer jeden. I nie chodzi tu bynajmniej o naturalną niechęć wobec rywali polskich sportowców, klubów czy reprezentacji, która wynika z jednego prostego faktu – po prostu chcemy, żeby to “nasi” byli tymi lepszymi. Taki “wrogi” stosunek do danej drużyny czy sportowca zwykle zaczyna się na chwile przed początkiem określonego wydarzenia sportowego i trwa aż do jego końca. A potem, niezależnie od rezultatu osiągniętego przez biało-czerwonych reprezentantów, ta “wrogość” wobec rywali Polaków przemija.
Czasami jednak zdarza się tak, że dana niechęć do konkretnego sportowca czy drużyny trwa znacznie dłużej. Czasami nawet po kilka, kilkanaście lat. Wpływ na to ma zwykle pojedyńcze zdarzenie, które doprowadzało polskich kibiców do prawdziwej furii. Takich wrogów publicznych numer jeden, którzy w Polsce cieszyli się nie mniejszą sławą (nie wynikającą jednak z pozytywnego aspektu) niż wiele popularnych osób, było w historii polskiego sportu wielu. Jedną z pierwszych takich osób, umieszczonej na czarnej liście polskich kibiców, był angielski obrońca Roy McFarland, który podpadł Polakom podczas historycznego starcia z reprezentacją Anglii z 1973 roku, wygranego wówczas przez kadrę Górskiego 2:0. Defensora obwiniono wówczas o wykluczenie z gry czołowego strzelca reprezentacji Włodzimierza Lubańskiego, który w wyniku kontuzji nie tylko musiał opuścić murawę, ale także nie mógł potem pojechać na mundial do Niemiec organizowany w 1974 roku.
Nadawanie więc poszczególnym sportowcom statusu wroga narodowego przez polskich kibiców jak widać nie jest niczym nowym, jednak wzrost popularności tego “trendu” zaczął się wraz z rozwojem internetu w Polsce. Dwoma najpopularniejszymi przykładami na przestrzeni XXI wieku są z pewnością Sven Hannawald oraz Howard Webb. Pierwszy z nich był swego czasu największym rywalem Adama Małysza. Jednakże tylko pod względem sportowym, gdyż niemiecki skoczek w czasach panowania w Polsce istnego szału na skoki narciarskie, nazwanego potocznie “Małyszomanią”, prezentował wybitną formę, niejednokrotnie odbierając triumf polskiemu skoczkowi. Natomiast Webb wkradł się w pamięć Polaków w 2008 roku. Angielski arbiter był rozjemcą w starciu pomiędzy wspólgospodarzami turnieju Euro 2008, Austrią, a reprezentacją Polski prowadzoną przez Leo Beenhakkera, która pierwszy raz w historii uczestniczyła na mistrzostwach Starego Kontynentu. Zarówno jedni, jak i drudzy przegrali swoje pierwsze starcia grupowe, stąd też w Wiedniu był dla obydwóch ekip tzw. “meczem o wszystko”. Webb w ostatniej minucie spotkania, przy stanie 1:0 dla Polaków, podyktował rzut karny dla naszych rywali, który wielu Polaków uznało za kontrowersyjny, skandaliczny oraz krzywdzący. Na Anglika posypała się prawdziwa fala krytyki, a on sam miał otrzymywać nawet pogróżki skierowane pod jego adresem. Co ciekawe z biegiem lat opinia polskich kibiców uległa znacznej zmianie, którzy po latach przyznają rację sędziemu.
Jednak chyba żadna inna osoba związana ze światem sportu nie wywołuje tak skrajnie negatywnych emocji wśród Polaków, jak Aleksiej Spiridonov. Większość osób, które na przestrzeni lat znajdowały się na czarnej liście polskich kibiców, trafiało tam z powodu konkretnego, niefortunnego zdarzenia (błędnej decyzji, faulu) albo nie była lubiana przez to, że była bezpośrednim rywalem naszych reprezentantów. I o ile możemy powiedzieć, że umiejscowienie na niej wcześniej wspomnianych osób było działaniem zbyt daleko idącym, o tyle rosyjski siatkarz w pełni zasłużył by się tam znaleźć.
Rosjanin, delikatnie mówiąc, nie przepada za naszym krajem, a nienawiść polskich kibiców zyskał nie przez uprzykrzanie życia naszym siatkarzom w trakcie meczu, a swoimi skandalicznymi czynami i słowami. A wszystko miało się zacząć w 2014 roku, kiedy podczas meczu biało-czerwonych z Rosjanami Polacy wygwizdali hymn jego ojczyzny. Była to odpowiedź kibiców z naszego kraju na agresywną politykę Putina wobec Ukrainy, zwłaszcza poprzez przejęcie Krymu w skład Federacji Rosyjskiej. Spiridonov przyznał, że zachowanie kibiców z Polski zrodziło w nim sporą niechęć wobec naszego narodu. A tą przejawia na wiele różnych sposób. Siatkarz potrafił już napisać czy wypowiedzieć skandaliczne słowa pod adresem Polski i jej obywateli, sugerując m.in. że Polska jest “zgniłym narodem” czy opluwając Marka Matuszewskiego podczas starcia obydwóch reprezentacji w ramach Mistrzostw Świata w 2014 roku. Zresztą przyjmujący z Rosji lubi przypominać o sobie Polakom, a dowód tego dał całkiem niedawno na profilu Karola Kłosa.
Polski siatkarz ma za sobą rewelacyjny turniej Final Six Ligi Narodów, gdzie został wskazany jako jeden z większych bohaterów oraz liderów młodego zespołu, który sensacyjnie sięgnął po brązowy medal turnieju, pomimo iż trener siatkarzy posłał na plac boju drugi skład, podczas gdy pierwszy przygotowuje formą na letnie Igrzyska w Japonii. Jego postawa została doceniona przez dziennikarzy Polsatu Sport, których artykuł postanowił opublikować na swoim profilu siatkarz. W pewnym momencie w komentarzach do tweeta znalazła się odpowiedź Spiridonova. Rosjanin napisał słowa: Polska kur**, po chwili je usuwając. Internautom udało się jednak zachować zrzut ekranu z komentarzem siatkarza.