Ubrani na czarno uczestnicy protestów w stolicy Chile splądrowali katolicki kościół. Następnie ułożyli jego wyposażenie, w tym rzeźby i obrazy, i je podpalili.
Chile od czasów generała Pinocheta jest jednym z najbogatszych państw regionu. Tamtejsza lewica twierdzi jednak, że to bogactwo jest dzielone w niesprawiedliwy sposób. Kiedy niemal miesiąc temu propozycja nieznacznej podwyżki cen biletów metra spowodowała protest studentów, sytuacja wymknęła się spod kontroli i ich protest przerodził się w gigantyczny ruch, domagający się takich rzeczy jak np. wyższa płaca minimalna czy zasiłki. Protesty szybko przerodziły się w brutalne zamieszki, w których według chilijskiego Czerwonego Krzyża zginęło już 20 osób a dwa i pół tysiąca odniosło rany.
W piątek grupa ubranych na czarno zakapturzonych uczestników protestu – co jet bardzo charakterystycznym strojem dla członków Antify – wdarła się do katolickiego Kościoła Wniebowstąpienia na Plaza Italia w Santiago. Następnie wynieśli z niego całe wyposażenie – ławki, konfesjonały, dewocjonalia, rzeźby czy obrazy. Według świadków zostawili po sobie gołe ściany. Następnie złożyli większość tych rzeczy na wielkim stosie i je podpalili. Wkrótce potem starli się z policją.
W tym samym momencie wybuch pożar na pobliskim uniwersytecie Pedro de Valdiva. Na razie nie wiadomo czy ten pożar miał związek z protestami. Protestujący zdemolowali również tego dnia kilka firm i urzędów.