Francuscy przestępcy zaczęli wykorzystywać koronawirusa do zarabiania. Ich ofiarami padają głównie obywatele Chin.
W 2011 roku władze Francji, jako pierwsze w Europie, wprowadziły prawo zabraniające zakrywania twarzy w miejscach publicznych. Ta ustawa była wymierzona głównie w muzułmanów, a wśród argumentów za jej wprowadzeniem, oprócz kwestii bezpieczeństwa, było między innymi to, że dzięki niej muzułmańskie kobiety nie będą zmuszane do noszenia burek.
Teraz okazuje się, że francuscy przestępcy postanowili wykorzystać ją do zarabiania na koronawirusie. Ich metoda jest prosta. Podchodzą na ulicy do osób noszących maseczki chirurgiczne, głównie chińskich studentów i turystów, i przedstawiają się jako policjanci. Następnie informują ich, że nosząc te maseczki łamią prawo – co nie jest prawdą gdyż ustawa akurat dla maseczek robi wyjątek – i każą im zapłacić 150 euro kary.
Nie wiadomo ile osób padło ofiarą tego przekrętu. Musiało ich być jednak sporo ponieważ chińska ambasada w Paryżu wydała specjalne oświadczenie, w którym przed nim ostrzegła i poinformowała, że publiczne noszenie maseczek chirurgicznych nie jest nielegalne w świetle francuskiego prawa.
Jak donoszą francuskie media przestępcy wykorzystują epidemię także w inny sposób. Udając urzędników od ochrony zdrowia zyskują dostęp do domów swoich ofiar aby ich obrabować lub dokonać rekonesansu przed włamaniem.
Według danych z poniedziałku we Francji dotychczas zanotowano ponad tysiąc potwierdzonych zarażeń koronawirusem. Zmarło z jego powodu 19 osób.