Narodowe Muzeum Historii Amerykańskich Żydów (NMAJH) ma poważne kłopoty finansowe. Właśnie złożyli w sądzie wniosek o ochronę przed upadłością.
Kłopoty filadelfijskiego muzeum zaczęły się w 2010 roku, kiedy jego władze postanowiły otworzyć nową siedzibę. Sześciopiętrowy budynek o powierzchni ponad 9 tysięcy metrów kwadratowych w bardziej prestiżowej lokalizacji kosztował 150 milionów dolarów. Aby sfinansować jego budowę Muzeum musiało się zapożyczyć, łącznie składając ok. 30 milionów dolarów długu.
Teraz okazuje się, że nie mają go z czego spłacić. Szukanie oszczędności gdzie się tylko da i zwolnienia grupowe pracowników nie pomogły. Władze muzeum złożyły więc do specjalnego sądu zajmującego się upadłościami wniosek o ochronę przed upadłością. Jeżeli ich wniosek zostanie przyjęty, to powstrzyma to na jakiś czas wierzycieli i da im czas na wypracowanie rozwiązania i negocjacje z osobami, które pożyczyły im pieniądze.
Nie będzie to jednak łatwe. NMAJH operuje jako organizacja non-profit i nie pobiera opłat za wstęp na ekspozycję stałą, a tylko za ekspozycje czasowe. Większość pieniędzy koniecznych do bieżącej działalności pozyskują z darowizn i zbiórek, ale dochody z nich cały czas maleją – od 7,4 miliona dolarów w 2017 roku do 4,8 miliona w 2019. Prowadzący ich sprawę prawnik Lawrence G. McMichael, który zasłynął podczas bankructwa Orkiestry Filadelfijskiej, powiedział mediom, że taki spadek darowizn jest czymś zupełnie normalnym dla organizacji non-profit, która wpadła w kłopoty finansowe.
Prawnik chce przeprowadzić postępowanie sądowe tak szybko jak się da, co jego zdaniem oznacza minimum pół roku. Władze muzeum liczą, że uda im się dogadać z wierzycielami na tyle, że staną na nogi i oddalą od siebie widmo upadku. Liczą także, że rozwiązanie najbardziej palących problemów sprawi, że ponownie pojawią się darczyńcy.