41-letnia kobieta zostawiła męża i dwójkę dzieci, by zamieszkać z dopiero co poznanym mężczyzną. Po jakimś czasie lekarka odkrył, że nie była to jej decyzja.
Kirsty Lane i jej mąż Jason mieszkają w Wielkiej Brytanii. On jest kierownikiem w brytyjskiej służbie zdrowia NHS, a ona pielęgniarką. Poznali się w internecie w 2003 roku, a dwa miesiące później już mieszkali razem. W 2006 wzięli ślub, mają wspólnie dwójkę dzieci.
Gdy Kirstie miała 20 lat, zaczęła lekko kuleć. Lekarze stwierdzili, że to wina dawnej kontuzji kolana. Po urodzeniu drugiego dziecka problem jednak się zaostrzył, miała też problemy z pisaniem. Podejrzewała, że cierpi na chorobę Parkinsona, bo zdiagnozowano ją wcześniej u jej brata, który miał wtedy zaledwie 21 lat. Lekarze początkowo nie chcieli jej uwierzyć, ale w 2010 roku neurolog potwierdził, że faktycznie cierpi na tę chorobę.
Kilka lat później jej zachowanie uległo drastycznej zmianie. Uzależniła się od zakupów w sklepach ze starociami, gdzie kupowała ciuchy, których nigdy nie ubierała, czy pary butów, które już posiadała. Stała się też kłótliwa i agresywna, a raz podczas kłótni z mężem sięgnęła po nóż. Na szczęście nie zadała wtedy ciosu.
W 2017 roku udała się na weekendowy wyjazd ze znajomymi. Po powrocie do domu oświadczyła mężowi, że poznała kogoś innego i chce z nim zamieszkać. Jej kochanek był deweloperem i posiadał kilka mieszkań w okolicy, więc zamieszkała razem z nim. Jason próbował ratować małżeństwo, ale uznał w końcu, że nie da rady.
Kilka miesięcy później dostał od niej niepokojącego SMSa. Napisała mu, że nie może tak dalej żyć i byłoby lepiej, jakby żył bez niej. „Powiedz dzieciom, że ich kocham, ale już mnie tu nie będzie” – dodała. Mężczyzna wystraszył się, że chce popełnić samobójstwo, i wyważył drzwi do jej mieszkania. Jego podejrzenia okazały się słuszne, ale udało mu się ją uratować.
Po tym incydencie jej neurolodzy skierowali ją do londyńskiego szpitala św. Jerzego. Tam poznali nową lekarkę, która zwróciła uwagę na plaster na jej ramieniu. Był to plaster z 16 mg rogotyny, leku używanego przy łagodzeniu efektów Parkinsona. Zaniepokoiło ją to, że dostaje tak dużą dawkę. Wtedy para zrozumiała, że to właśnie ten lek był przyczyną ich kłopotów. Skojarzyli, że zachowanie kobiety zaczęło się zmieniać 18 miesięcy wcześniej – wtedy, kiedy lekarz przepisał go na miejsce wcześniejszego, znacznie słabszego leku.
Choroba Parkinsona jest powodowana przez brak dopaminy w mózgu, a leki łagodzące jej objawy uzupełniają jej braki. Profesor neurologii Ray Chaudhuri wyjaśnił Daily Mail, że terapia może w rzadkich przypadkach wywołać zaburzenie kontroli impulsów, zwłaszcza u młodszych pacjentów. To z kolei może się wiązać z np. hiperseksualnością czy obsesyjnym kupowaniem. Naukowiec wyjaśnił, że obecnie lekarze lepiej znają ten fenomen i monitorują pod jego kątem pacjentów.
Po próbie samobójczej Kirstie wróciła do rodzinnego domu. Lekarka stopniowo zmniejszała dawkę jej leku. Gdy zeszła do obecnych 2 mg, kobiecie wrócił dawny charakter. Była jednak przerażona tym, co zrobiła swojej rodzinie. Mąż jednak jej wybaczył i twierdzi, że obecnie ich małżeństwo jest silniejsze niż kiedykolwiek. Wspólnie prowadzą grupę wsparcia dla chorych na Parkinsona i ich rodzin.