W wieku 102 lat odszedł legendarny pilot myśliwski Clarence „Bud” Anderson. Był ostatnim potrójnym asem z czasów II WŚ.
Anderson urodził się w Oakland w Kalifornii w 1922 roku. Jeszcze przed wojną związał się z branżą lotniczą. Gdy USA zostały zaatakowane przez Japonię, zgłosił się do Sił Powietrznych Amerykańskiej Armii (USAF), gdzie skierowano go na kurs myśliwski. Początkowo stacjonował w bazach w kontynentalnym USA i latał myśliwcem P-39 Airacobra, który nie był zbytnio ceniony przez amerykańskich pilotów. W listopadzie 1943 roku został wysłany do Anglii wraz z 357. Grupą Myśliwską. Zaczął wtedy latać pierwszym z dwóch myśliwców P-51 Mustang. Obydwa nazwał Old Crow, od marki ulubionej whisky.
Pierwszą misję bojową nad Europą odbył 5 lutego. 3 marca wdał się w pojedynek z Messerschmittem Bf-109, który atakował amerykański bombowiec, i posłał go na ziemię. 11 kwietnia zestrzelił kolejnego, a także, wspólnie z dwoma innymi pilotami, zniszczył lądującego Heinkla He 111. 12 maja zestrzelił nad Hanowerem piątego Niemca, tym samym zostając asem.
Anderson latał i zwyciężał dalej. 29 czerwca osłaniana przez niego formacja bombowców została zaatakowana przez formację Focke Wulfów Fw-190. Anderson zestrzelił jej dowódcę, a potem dwa kolejne. W lipcu, z 12 zwycięstwami na koncie i tytułem podwójnego asa, wrócił do USA. Do Europy powrócił jesienią. Pod koniec listopada zestrzelił dwa Focke Wulfy i sprawił, że trzeci rozbił się o ziemię. 5 grudnia nad Berlinem zestrzelił dwa ostatnie Focke Wulfy. Łącznie przyznano mu 16 i jedną czwartą zwycięstw, co uczyniło z niego potrójnego asa i trzeciego najlepszego pilota tej grupy myśliwskiej. Bardziej imponujące było jednak to, że podczas 116 misji bojowych jego samolot ani razu nie został trafiony przez wrogów, a on sam ani razu nie musiał jej przerwać.
Po wojnie Anderson został w wojsku i służył jako oblatywacz. To była bardzo niebezpieczna praca, bo amerykańskie lotnictwo przestawiało się wtedy na myśliwce odrzutowe, a ich pierwsza generacja często się rozbijała. Wziął udział w ostatnich miesiącach wojny w Wietnamie, gdzie dowodził 355. Skrzydłem Myśliwców Taktycznych i bombardował cele na północy. Na emeryturę przeszedł w 1972 roku, w stopniu pułkownika. Podczas swojej służby wylatał ponad 7 tysięcy godzin za sterami ponad stu typów samolotów, dostał za nią 25 odznaczeń.
Na emeryturze został kierownikiem placówki badań w locie firmy McDonnell Douglas, gdzie pracował do 1998 roku. Wydał też tom wspomnień. W 2008 roku przyjęto go do National Aviation Hall of Fame, a w pięć lat później na lotnisku Auburn, jego rodzinnym mieście, odsłonięto jego pomnik. W grudniu 2022 roku dostał honorowy stopień generała brygady. Niemal do końca życia spotykał się z fanami lotnictwa, którym odpowiadał o swoich doświadczeniach.
Jego rodzina poinformowała, że zmarł 17 maja. Odszedł spokojnie w swoim łóżku, otoczony przez rodzinę. Miał 102 lata. „Mieliśmy szczęście, że był naszym ojcem. Tata przeżył niesamowite życie i był kochany przez wielu” – napisali w oświadczeniu.