11 marca na stadionie Anfield piłkarze Liverpoolu przegrali z Atletico Madryt 2:3 i odpadli z Ligi Mistrzów. Mecz obejrzało ponad 52 tys. kibiców. Było to ostatnie wielkie wydarzenie sportowe przed trwającą już miesiąc przerwą wywołaną pandemią koronawirusa.
Następnego dnia w starożytnej Olimpii wzniecono ogień, który został przekazany organizatorom igrzysk w Tokio. Ceremonia miała skromniejszy niż zwykle charakter, bez widzów, bez wyższych przedstawicieli rządu greckiego. Z perspektywy czasu smutny obraz z Grecji nabrał symbolicznego znaczenia. Niedługo potem MKOl i rząd japoński podjęły bezprecedensową decyzję o przełożeniu igrzysk na następny rok. Pochodnię z ogniem olimpijskim schowano. Świat sportu stanął w miejscu.
12 marca rozegrano jeszcze sześć meczów Ligi Europy, część z nich przy pustych trybunach. Dzień później zapadła decyzja o przerwaniu rozgrywek w trzech ostatnich największych ligach europejskich – w Anglii, Niemczech i Francji, a także w polskiej ekstraklasie. Najdłużej – do 17 marca – piłkarze wychodzili na boiska w Rosji i Turcji, ale grali bez publiczności.
Przez kilka dni po 11 marca toczyły się jeszcze nieliczne imprezy w innych dyscyplinach. W Dausze sukces odnieśli siatkarze plażowi Grzegorz Fijałek i Michał Bryl, triumfując w turnieju World Tour. W fińskim Kontiolahti rywalizowali biathloniści, w Meksyku – kierowcy rajdowi, a na południu Francji kończył się skrócony o jeden etap wyścig kolarski Paryż-Nicea.
W Londynie trwały olimpijskie kwalifikacje w boksie, których nie udało się dokończyć. Już po wyjeździe zawodników ze stolicy Wielkiej Brytanii okazało się, że przypadki koronawirusa wykryto w ekipach Turcji, Chorwacji i Rosji.
Od 17 marca jedyną międzynarodową imprezą sportową na świecie był odbywający się w Jekaterynburgu szachowy turniej kandydatów, który miał wyłonić rywala Norwega Magnusa Carlsena w meczu o tytuł mistrza świata. Przerwano go 26 marca, gdy zawodnicy rozegrali połowę z zaplanowanych partii. Następnego dnia Rosja wstrzymała ruch lotniczy z innymi krajami.
Od 27 marca kalendarz międzynarodowych zawodów sportowych jest pusty.
Przymusowa przerwa pociąga za sobą ogromne straty finansowe i zmusza wszystkich do zaciśnięcia pasa. Firma audytorska KPMG szacuje, że ostateczne przerwanie sezonu piłkarskiego w pięciu największych ligach Europy (Anglia, Hiszpania, Niemcy, Włochy, Francja) oznaczałoby straty od 3,4 do 3,95 miliarda euro, i to nie licząc szkód związanych z zawieszeniem rozgrywek europejskich i krajowych pucharów. Nic dziwnego, że w Realu Madryt, Barcelonie czy w Paris Saint-Germain zaczęły się redukcje etatów i wynagrodzeń, co dotyczy także piłkarzy. Nie pogodzono się też z perspektywą końca sezonu. Wciąż powstają nowe scenariusze dokończenia rozgrywek.
Gdyby nie pandemia koronawirusa, w Lidze Mistrzów bylibyśmy teraz po pierwszych meczach ćwierćfinałowych (7-8 kwietnia), podobnie jak w Lidze Europy (9 kwietnia). W największych ligach stracono trzy, cztery kolejki.
W Polsce nie rozegrano trzech serii spotkań, począwszy od planowanej w dniach 14-15 marca. W sobotę 11 kwietnia odbyłaby się 30. kolejka, po której nastąpiłby podział drużyn ekstraklasy na te grające w grupach – mistrzowskiej i spadkowej.
Kibice stracili dwa mecze reprezentacji Polski – 27 marca we Wrocławiu z Finlandią oraz 31 marca z Ukrainą w Chorzowie.
Z powodu pandemii koronawirusa przyspieszono zakończenie sezonu sportów zimowych, rezygnując m.in. z mistrzostw świata w lotach narciarskich w Planicy (19-22 marca).
Za oceanem wstrzymano rozgrywki NBA, NHL i innych lig zawodowych.
Nie wystartował sezon Formuły 1. Pierwszy wyścig miał się odbyć 15 marca w Melbourne. Kierowcy polecieli do Australii, ale nie zdążyli nawet przeprowadzić treningu. Na dwa dni przed zawodami odwołano je. Bezpośrednim powodem było wykrycie koronawirusa u jednego z pracowników ekipy McLaren.
Potem nie odbyły się wyścigi w Bahrajnie i Wietnamie. Odwołano lub przełożono następne sześć imprez, które były w planach na maj i czerwiec: w Chinach, Holandii, Hiszpanii, Monako, Azerbejdżanie i Kanadzie.
Od połowy marca nie rozgrywane są żadne turnieje tenisowe. Wypadły z programu m.in. prestiżowe imprezy w Indian Wells i Miami. Wielkoszlemowy French Open przełożono na przełom września i października, a Wimbledon wykreślono z kalendarza po raz pierwszy od 1945 roku, nie próbując szukać terminu zastępczego. Organizacje ATP i WTA poinformowały, że przerwa potrwa co najmniej do 13 lipca.
Trudna sytuacja panuje w peletonie kolarskim. Grupy zawodowe nie startują od 14 marca, gdy zakończył się skrócony wyścig Paryż-Nicea. Redukują etaty i obniżają kolarzom wynagrodzenia, a cięcia finansowe nie ominęły polskiej drużyny CCC.
Nie udało się zorganizować dwóch prestiżowych klasyków, tzw. monumentów – Mediolan-San Remo i Dookoła Flandrii. W Niedzielę Wielkanocną miał się odbyć trzeci z nich – Paryż-Roubaix, ale także nie dojdzie do skutku, podobnie jak czwarty – Liege-Bastogne-Liege, zaplanowany na 26 kwietnia.
Majowe Giro d’Italia przełożono na nieznany jeszcze termin. Przed Tour de France, który ma ruszyć 27 czerwca z Nicei, nie ma już w kalendarzu UCI żadnych wyścigów elity.
W kraju przedwcześnie zakończyły się rozgrywki ligowe w koszykówce, siatkówce, piłce ręcznej i hokeju na lodzie.
3 kwietnia miał się rozpocząć sezon w ekstralidze żużlowej, ale rozgrywki nie ruszą wcześniej niż w maju. Żużlowa Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie została przełożona z 16 maja na 8 sierpnia.
Z powodu pandemii koronawirusa nie odbyło się też kilka imprez światowej rangi w Polsce, m.in. MŚ w półmaratonie w Gdyni (przeniesiono je z 29 marca na 17 października) oraz MŚ w hokeju na lodzie Dywizji 1B w Katowicach.
Pandemia choroby o nazwie Covid-19, wywołanej przez nowy rodzaj koronawirusa, wybuchła pod koniec ubiegłego roku w chińskim mieście Wuhan, skąd rozprzestrzeniła się na cały świat.
Według oficjalnych danych zanotowano dotychczas ponad 1,6 mln zakażeń oraz prawie 100 tys. zgonów. Najtrudniejsza sytuacja panuje w USA, Włoszech, Hiszpanii i Francji. W każdym z tych krajów zmarło ponad 10 tys. osób.