Podczas sobotniego protestu w Gdyni doszło do zaatakowania biura poselskiego Marcina Horały i Janusza Śniadka, w którym zostały sforsowane drzwi wejściowe. “Gazeta Wyborcza” informowała wówczas o “kibicach Arki Gdynia”. Jednak policja, której udało się zatrzymać demonstranta, zdementowała, aby mężczyzna był powiązany z grupą sympatyków trójmiejskiego klubu.
-Biorący udział w proteście kibice Arki Gdynia sforsowali kopniakami drzwi do biura poselskiego i wbiegli do środka. Policja ruszyła za nimi. Funkcjonariusze użyli też gazu – poinformowała w sobotę wieczorem “Gazeta Wyborcza”.
Do sytuacji doszło podczas protestu, którego uczestnicy głośno sprzeciwiali się czwartkowemu wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego o niezgodności przepisów dotyczących tzw. aborcji eugenicznej z Konstytucją. Wówczas zostały sforsowania drzwi wejściowych do kamienicy, w której swoje biura poselskie mają Marcin Horała oraz Janusz Śniadek.
Policji udało się w niedzielę zatrzymać podejrzanego, 25-letniego mieszkańca Gdyni, który wkrótce za swój czyn będzie musiał odpowiedzieć przed sądem. Funkcjonariusze zdementowali jednak informację, aby zatrzymany był powiązany z grupą kibiców Arki Gdynia. Wspomniał również o tym poseł Horała, który zwrócił uwagę na ciekawy szczegół.
-Przy okazji zauważcie, że skandujący „Donald matole” to dla „Wyborczej” pogardzani „kibole”. Tylko akt agresji na biuro poselskie PiS pozwala na awans na „kibica” – czytamy we wpisie polityka PiS.
Wersja z „kibicami” jest niepotwierdzona.
Przy okazji zauważcie, że skandujący „Donald matole” to dla „Wyborczej” pogardzani „kibole”. Tylko akt agresji na biuro poselskie PiS pozwala na awans na „kibica”.
— Marcin Horała (@mhorala) October 24, 2020