57-letni mężczyzna zastrzelił słynną niedźwiedzicę, która nie bała się ludzi. Teraz ma otrzymywać groźby śmierci.
Niedźwiedzica o imieniu Amarena, które nadano jej od jej ulubionego gatunku wiśni, mieszkała w okolicy włoskiego miasteczka Abruzzo. Była niedźwiedziem brunatnym marsykańskim, który to gatunek jest zagrożony wyginięciem – żyją jedynie w okolicznym parku narodowym, zostało ich poniżej 60 sztuk. Była znana z tego, że w ogóle nie bała się ludzi i nie była wobec nich agresywna. Często przechadzała się ulicami ze swoimi dziećmi, dając się i pozując z nimi do zdjęć.
e ricordiamoci sempre che gli ospiti, in alcuni territori tra cui la Marsica, siamo noi umani, non gli orsi, non i lupi, non gli animali in genere.#Amarena https://t.co/cwm5YjcjX9 pic.twitter.com/oByxmD0TBm
— Dave Pollak 🇧🇹 (@DavePollak4) September 3, 2023
Kilka dni temu niedźwiedzica została zastrzelona. 57-letni Andrea Leombrumi, który oddał śmiertelny strzał, powiedział policji, że zwierzę weszło na jego posesję i bał się o swoje życie. Dodał, że działał pod wpływem impulsu, i od razu zaczął żałować tego, co się stało. Powiedział także policjantom, że w nią nie celował. Chciał trafić w ziemię w jej pobliżu, aby ją wystraszyć.
Śmierć Amareny wstrząsnęła Włochami. Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura w Avezzano. Mężczyźnie grozi do dwóch lat więzienia. Obecnie trwają poszukiwania jej dzieci, które są zbyt małe, by przeżyć samodzielnie.
Mężczyzna powiedział mediom, że teraz boi się o własne życie. W rozmowie z agencją Ansa wyznał, że zarówno on, jak i jego rodzina, otrzymują pogróżki, a nawet groźby śmierci. Powiedział, że od trzech dni nie spał i nie jadł. „Ciągle otrzymuję pogróżki śmierci, wiadomości” – mówił – „Dzwonili nawet do mojej 85-letniej matki, cała moja rodzina jest pod pręgierzem”.