Prof. Zbigniew Gaciong nie zamierza podać się do dymisji w związku z aferą dotyczącą zaszczepienia celebrytów poza kolejnością. Rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego odniósł się do tej sprawy w rozmowie z “Dziennikiem Gazetą Prawną”.
Na początku stycznia na jaw wyszła informacja o zaszczepieniu kilku znanych osób, które nie należały do grupy “0” Narodowego Programu Szczepień. Wśród osób zaszczepionych poza kolejnością znaleźli się m.in. Leszek Miller, Krystyna Janda, Andrzej Seweryn, Maria Seweryn, Wiktor Zborowski czy Mariusz Walter, a do całej akcji doszło na terenie Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Sprawa oburzała polską opinię społeczną, a na głowy zaszczepionych celebrytów wylała się ogromna fala krytyki. Jednak najwięcej zastrzeżeń skierowano pod adresem rektora uczelni, prof. Zbigniewa Gacionga, który zdaniem wielu Polaków powinien podać się do dymisji. Mężczyzna jednak nie zamierza tego zrobić.
W rozmowie z “Dziennikiem Gazetą Prawną” rektor WUM zrzucił całą odpowiedzialność za całą aferę na Ministerstwo Zdrowia. “Ja nie zajmowałem się organizacją szczepień, układaniem listy osób oraz nadzorowaniem tego procesu” – tłumaczył Gaciong.
Mężczyzna nie twierdzi jednak, że nic się nie stało i nie dziwi się, że wybuchła z tego powodu afera. Uważa jednak, że “został wprowadzony w błąd”, a cała sprawa miała zostać wykorzystana politycznie.