Epidemia koronawirusa miała ogromny wpływ na życie codzienne w Chinach. Nagrany tam przez pewnego Amerykanina filmik pokazuje jak wielki.
Używający pseudonimu Skidoosh Amerykanin jest relatywnie znaną postacią w świecie wyścigowych dronów. Mieszka razem ze swoją chińską żoną w mieście Suzhou na wschodzie kraju. W odpowiedzi na liczne zapytania jakie otrzymywał postanowił nagrać filmik pokazujący jak wygląda życie codzienne w Chinach w czasie epidemii. Jego nagranie wyszło poza branżowe fora i podbija internet.
Tym, co najbardziej zwraca uwagę na jego nagraniu, jest wszechobecna pustka. Na ulicach praktycznie nie widać przechodniów. Skidoosh podkreśla, że miejsca które odwiedza podczas tego spaceru są zazwyczaj mocno zatłoczone. W pewnym momencie pokazuje na przykład świecący pustkami dworzec szybkich pociągów i mówi, że przed wybuchem epidemii zawsze ustawiały się tam długie kolejki. Wszyscy siedzą zamknięci w mieszkaniach i wychodzą tylko, kiedy naprawdę muszą. Skidoosh żartuje, że jedyną dobrą stroną całej sytuacji jest to, że może latać swoim dronem w centrum miasta i nikomu to nie przeszkadza.
https://www.youtube.com/watch?v=Et80r4IQXbo&feature=youtu.be&fbclid=IwAR3gOE7cCmb8NgJilJPSIAIU09Z29AKF7-RFIVxncM_mbJ-FJQ2P425xYcU
Inną rzeczą na którą zwraca uwagę jest fakt, że niemal wszystkie sklepy są nieczynne do odwołania. W długim pasażu handlowym, który pokazuje, otwarty jest tylko jeden sklep spożywczy. Skidoosh podkreśla jednak, że nawet w nim nie ma zbyt wielkiego wyboru gdyż epidemia sparaliżowała także chiński transport i sklepikarze, którzy postanowili nie zamykać swoich sklepów, mają ogromny problem z zaopatrzeniem.
Jedzenie jest poważnym problemem nie tylko z powodu braków w zaopatrzeniu. Ludzie panicznie boją się tego, że złapią za pośrednictwem jedzenia koronawirusa. Popularnością cieszą się więc produkty, które wydają się bezpieczne – jak jajka, które można obrać ze skorup, czy mrożonki które zamrożono przed wybuchem epidemii. Mało kto kupuje za to takie rzeczy jak mięso czy sery.
Innym problemem na jaki zwraca uwagę są kontakty międzyludzkie. Ludzie panicznie boją się podchodzić blisko do innych, potencjalnie zarażonych. Sprawia to, że w miejscach gdzie jest to nieuniknione, jak np. kolejki do sklepów, panuje bardzo napięta atmosfera, mało kto ze sobą rozmawia. Na nagraniu widać, jak on sam boi się przejść przez bramę na jego osiedle gdyż stoją w niej inni ludzie.
Innym problemem dla mieszkańców są wszechobecne checkpointy. Policjanci pilnują przejść podziemnych, wyjść z osiedli itp. i przy pomocy przenośnych termometrów szukają ludzi z gorączką. Kiedy kogoś takiego złapią, to jest on kierowany do specjalnych obozów kwarantanny. Skidoosh podkreśla, że o skierowaniu do takiego obozu decyduje sama gorączka, nie są przeprowadzane żadne dalsze badania. Oznacza to, że osoba, która dostała gorączki z powodu np. zwykłego przeziębienia może trafić do takiego obozu – a tam na pewno zarazi się koronawirusem od innych osadzonych.
Niektórzy eksperci twierdzą, że epidemia zbliża się już do przesilenia i niedługo sytuacja zacznie się poprawiać. Skidoosh nie jest jednak tak optymistyczny. Zauważa, że koronawirus ma długi okres inkubacji – według najnowszych badań nawet do 24 dni – więc nawet jak Chińczycy wrócą do pracy, to jeszcze długo będą obawiać się zarażenia.