28-letni mężczyzna usłyszał zarzuty morderstwa i próby morderstwa. Policja twierdzi, że podpalił dom, w którym była jego rodzina.
Zdarzenie miało miejsce w nocy z soboty na niedzielę w australijskim mieście Sydney. Ok. pierwszej nad ranem sąsiedzi zauważyli, że jeden z domów płonie, i wezwali straż pożarną. Następnie pomogli ratować znajdujące się w niej osoby.
Ratownikom i sąsiadom udało się wyciągnąć z płomieni matkę i czwórkę jej dzieci. Trafili do szpitala, są w stabilnym stanie. Dwójka kolejnych, dwu- i sześciolatek, zostali wyciągnięci z płomieniu, ale zmarli wkrótce potem w szpitalu. Gdy strażacy odnaleźli pięciomiesięczną dziewczynkę, ta już nie żyła.
Ich ojciec również trafił do szpitala. Policja twierdzi, że celowo wywołał pożar, by zabić swoją rodzinę. Wcześniej miał zablokować drzwi, by nie udało im się uciec przed płomieniami. Usłyszał już trzy zarzuty morderstwa, pięć zarzutów próby morderstwa oraz zarzut niszczenia własności celem zagrożenia życiu.
Jego proces ma rozpocząć się w czwartek. Weźmie w nim udział wirtualnie, ze szpitalnego łóżka. Na razie nie jest jasne jakie obrażenia odniósł. Kolejne posiedzenie wyznaczono na początek września. Premier Australii powiedział, że jeśli stawiane mu zarzuty się potwierdzą, to musi się liczyć z najsurowszymi karami, jakie przewiduje prawo.