Do grona aresztowanych w związku z tragicznym w skutkach zamachem na kościoły i hotele, do którego doszło na Sri Lance w niedzielę wielkanocną, dołączyli szef policji i były sekretarz obrony. Prokuratura zarzuca im rażące zaniedbania.
W niedzielę wielkanocną islamscy zamachowcy z lokalnej organizacji terrorystycznej National Thowheed Jamath dokonała symultanicznego ataku na kościoły i luksusowe hotele. Zginęło w nim ponad 250 osób. Odpowiedzialność wzięło na siebie Państwo Islamskie, które miało zainspirować zamachowców z NTJ.
We wtorek inspektor generalny Pujith Jayasundara i były sekretarz obrony Hemasiri Fernando zostali aresztowani przez policję. Obydwaj byli akurat chorzy i przebywali w osobnych szpitalach.
Dzień wcześniej prokurator generalny Dappula de Livera napisał do p.o. szefa policji prosząc o ich aresztowanie. „Są wystarczające informacje aby udowodnić zaniedbanie obowiązków” – napisał -„Ich zaniedbanie równa się temu, co w prawie międzynarodowym nazywa się poważnymi zbrodniami przeciwko ludzkości”. Ujawnił również, że prokuratura generalna interesuje się w związku z tą samą sprawą dziewięcioma innymi oficerami policji.
Mężczyźni są oskarżani o to, że nie zareagowali na raport wywiadu, który ostrzegał ich przed zamachem już 4 kwietnia. Służby Sri Lanki miały dostać ostrzeżenie od Hindusów. Władze kraju przyznały już, że to ostrzeżenie zostało zignorowane, ale obaj aresztowani nie przyznali się do odpowiedzialności i oskarżali o to prezydenta Maithripala Sirisena. Zeznając przed komisją parlamentarną oskarżyli go o to, że nie przestrzegał protokołów w ocenie zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego.
Na razie nie wiadomo jakie dokładnie zarzuty zostaną im postawione. Dla wszystkich jest jednak jasne, że mężczyźni mają poważne kłopoty i być może już nigdy nie wyjdą z więzienia.