We wtorek doszło do zamachu na lidera południowokoreańskiej opozycji. Został dźgnięty nożem.
Zdarzenie miało miejsce w mieście Busan w południowo-wschodniej części kraju. 59-letni Lee Jae-myung, lider liberalnej opozycyjnej Partii Demokratycznej, odwiedził plac budowy nowego lotniska w tym mieście.
Gdy polityk kończył już wizytę i przechodził w pobliżu dziennikarzy, podszedł do niego mężczyzna, który poprosił go o autograf. Następnie sięgnął po nóż i dźgnął go w szyję. Lee upadł na ziemię, obficie krwawiąc. Sprawca próbował uciec z miejsca zbrodni, ale został zatrzymany przez jego zwolenników i aresztowany przez policję.
Lee przeżył zamach, ale szpital odmawia komentarzy w sprawie jego stanu. Rzecznik jego partii ujawnił w trakcie transportu do szpitala, że ratownicy podejrzewają uszkodzenie tętnicy szyjnej i martwią się tym, że polityk stracił dużo krwi. Policja dodała wkrótce potem, że jest przytomny, a jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Policja ujawniła, że zamachowiec odmówił podania im tożsamości i motywów. Partia Demokratyczna twierdzi, że był to zamach terrorystyczny, i żąda dokładnego i szybkiego śledztwa. Prezydent Yoon Suk Yeol, który wygrał z Lee ostatnie wybory o 0,7% głosów, wyraził swoje obawy co do jego zdrowia i nakazał służbą przeprowadzenie w tej sprawie śledztwa.
Lee jako chłopiec pracował w fabryce, co przypłacił niepełnosprawnością ręki. Dał radę skończyć studia i zostać prawnikiem. Do partii dołączył w 2005 roku, a popularność zyskał w 2016, kiedy skandal korupcyjny doprowadził do upadku konserwatywnego prezydenta Parka Geuna-hye. Po ostatnich wyborach stał się głośnym krytykiem rządów Yoona, w zeszłym roku prowadził nawet 24-dniowy strajk głodowy przeciwko jego polityce. Sam też zmaga się z zarzutami korupcyjnymi, a kontrolowany przez opozycję parlament odebrał mu immunitet. On sam twierdzi, że jest niewinny, a te zarzuty to polityczna zemsta Yoona.