Na pół roku więzienia skazał we wtorek Sąd Rejonowy w Białymstoku 42-letnią kobietę za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad psem. Zwierzę, które należało do jej konkubenta, wyrzuciła z balkonu. Pies upadek przeżył, ale z powodu obrażeń ale i jego wcześniejszego słabego stanu zdrowia, został uśpiony.
Prowadzący sprawę białostoccy policjanci ustalili, że psa rasy foksterier wyrzuciła 42-latka, która mieszkała w tym mieszkaniu. Badanie alkomatem wykazało, że miała blisko 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Kobiecie postawiono zarzut znęcania się na zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. W śledztwie przyznała się. We wtorek przed sądem mówiła jednak, że zupełnie tej sytuacji nie pamięta z powodu spożytego alkoholu. Zapewniała, że świadomie nie skrzywdziłaby psa, który należał do jej ówczesnego konkubenta. W domu był też drugi pies, należący do niej.
“Albo się potknęłam, albo się zachwiałam, bo byłam pijana” – mówiła oskarżona przed sądem. Prokuratura uważa, że kobieta wyrzuciła psa być może ze złości, po kłótni z konkubentem, do którego zwierzę należało.
Sam upadek z wysokości drugiego piętra pies przeżył, ale ostatecznie został uśpiony. Okazało się bowiem, że 14-letnie zwierzę było zaniedbane i nie leczone (m.in. z niewydolności nerek).
Proces w tej sprawie trwał jeden dzień
Sąd przesłuchał kilkoro świadków, w tym konkubenta oskarżonej i szefową oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, która miała w sprawie status oskarżyciela posiłkowego.
Prokuratura chciała kary pół roku więzienia bez zawieszenia i taki wyrok przez sądem rejonowym zapadł. Sąd orzekł też 10-letni zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt i 3 tys. zł nawiązki na rzecz białostockiego oddziału TOZ. “Zachowanie oskarżonej było świadome, celowe, pies spadł ze znacznej wysokości, doznał krwiaka, podjęte leczenie (…), przy uwzględnieniu stanu psa, jednak nie przyniosło zamierzonego efektu i zachodziła konieczność uśpienia psa ze względów humanitarnych” – mówiła sędzia Alina Dryl w ustnym uzasadnieniu wyroku.
Dodała, że to, co zrobiła 42-latka niewątpliwie znacznie pogorszyło – i tak już słaby – stan zdrowia tego psa i skutkowało koniecznością uśpienia zwierzęcia. Sędzia podkreślała, że zachowanie oskarżonej nie ma racjonalnego uzasadnienia ani usprawiedliwienia i nie można tego tłumaczyć ilością spożytego alkoholu. “To zawsze okoliczność obciążająca” – mówiła sędzia Dryl.
Naganne, niehumanitarne, sprzeczne z obowiązującym porządkiem prawnym zachowanie – opisywała sędzia okoliczności tej sprawy. “Takie zachowanie winno spotkać się z właściwą reakcją i tak też się stało. Na zachowanie oskarżonej zareagowało wiele osób, podjęło czynności wezwania odpowiednich służb, a w dalszej kolejności zapewnienia odpowiedniego leczenia, które jednak nie przyniosło zamierzonego efektu” – dodała.
Kiedy doszło do tych wydarzeń, białostockie schronisko dla zwierząt odebrało kobiecie jej psa, który był z tego schroniska adoptowany. Uznało, że naruszone zostały przez nią warunki adopcji. Wyrok nie jest prawomocny, na razie nie wiadomo czy 42-latka, która przed sądem nie miała obrońcy a w swoim ostatnim słowie prosiła o możliwie łagodną karę, będzie chciała złożyć apelację.