Właściciel kuponu zauważył, że na stronie internetowej loterii podano cyfry, które skreślił. Gdy chciał wypłacić nagrodę powiedziano mu jednak, że to była pomyłka.
Mieszkający w Waszyngtonie John Cheeks kupił 6 stycznia kupon popularnej loterii Powerball. Główna nagroda w tym losowaniu wynosiła aż 340 milionów dolarów. Nie obejrzał losowania, ale dwa dni później sprawdził wyniki na stronie internetowej loterii. Znalazł tam cyfry, które skreślił – kombinację dat urodzin członków jego rodziny i cyfr, które miały dla niego osobiste znaczenie.
Kiedy jednak poszedł do Biura Loterii i Gier (OGL), czekała go paskudna niespodzianka. Dostał wkrótce potem list od urzędnika, który twierdził, że jego kupon nie potwierdza wygranej. Pracownik biuro poradził mu, żeby wyrzucił kupon do śmieci, bo jest bezwartościowy.
Zamiast tego Cheeks schował go w sejfie i wynajął prawnika. Teraz pozwał do sądu Powerball, a także Stowarzyszenie Loterii Wielostanowych i firmę Taoti Enterprises, która prowadzi stronę internetową loterii.
Przedstawicielka Taoti Brittany Bailey wyjaśniła przed sądem, że 6 stycznia ekipa zajmująca się kontrolą jakości strony prowadziła testy zmiany stref czasowych. W ich trakcie opublikowali ciąg przypadkowych cyfr. Przez pomyłkę zrobili to jednak na właściwej stronie, a nie tzw. środowisku developerskim, które nie było widoczne dla użytkowników. 8 stycznia numery pojawiły się na stronie, obok właściwych numerów. Dzień później pracownicy firmy zauważyli pomyłkę i je usunęli.
Prawnik Cheeksa, Richard Evans, nie przyjmuje jednak tego wyjaśnienia. Jego zdaniem nawet jeśli doszło do pomyłki – podkreślił, że na razie nie widział na to dowodów – to loteria i tak powinna uznać jego kupon. Zauważył, że w listopadzie Iowa Lottery też opublikowała niewłaściwe numery Powerball, ale po zauważeniu pomyłki zdecydowali, że wypłacą nagrody osobom, które je skreśliły. Wtedy jednak chodziło o wygrane w wysokości od 4 do 200 dolarów.